Jak się wraca po dziewiętnastu miesiącach do domu? Bez uprzedzenia, proste. Tak przynajmniej zrobił Kuba Fedorowicz na zakończenie włóczęgi z plecakiem po Ameryce Południowej.

W międzyczasie swoje rozbijanie się, głównie autostopem i jachtem, relacjonował na blogu i na peronie. Na zakończenie relacji z podróży Kuby rozmawiamy z nim o trudnych i łatwych decyzjach, o tym czy bycie w drodze męczy i po co właściwie pisać podróżniczego bloga.

Nigdy nie wiesz, gdzie cię zaprowadzi droga. Może na maszt na przykład. (Fot. Kuba Fedorowicz)

Nigdy nie wiesz, gdzie cię zaprowadzi droga. Może na maszt na przykład. (Fot. Kuba Fedorowicz)

– Wróciłeś do domu nikogo wcześniej nie uprzedzając, że wracasz. Zapukałeś po prostu do drzwi… Jakie to uczucie? Nie bałeś się, że akurat nikogo nie będzie?

– Hm, jakie to uczucie? Rzeczywiście trochę dziwne. Na pewno czułem jakąś symbolikę w tym powrocie. Zatoczyłem krąg i oto przechodzę przez te same drzwi, ten sam próg, wchodząc do tego samego domu. Pukałem popołudniem, więc miałem nadzieję, że ktoś jednak z domowników będzie obecny. Otworzył Tata, na którego twarzy malowało się kompletne osłupienie, nie wiedział co powiedzieć zupełnie. Potem przyszły siostra i Mama – było wesoło, radośnie.

O tym, że wróciłem jednak nikt nie mógł się dowiedzieć, chciałem zrobić niespodziankę znajomym na pewnej imprezie i w związku z tym, przez kolejne dwa tygodnie „ukrywałem się”. Potrzebowałem również tego czasu dla siebie, by przyzwyczaić się do Polski i tego, co mnie otacza teraz.

– Kiedy pytam ludzi w drodze czego im brakuje z Polski najczęściej wskakuje temat kulinarno-trunkowy. Czym pierwszym przywitałeś kubki smakowe po powrocie?

Ścisk w autobusach, niewygodne siedzenia samochodów, spanie na polu może męczyć. A może bawić. (Fot. Kuba Fedorowicz)

Ścisk w autobusach, niewygodne siedzenia samochodów, spanie na polu może męczyć. A może bawić. (Fot. Kuba Fedorowicz)

– Hm, nie pamiętam, szczerze powiedziawszy. Ostatni etap mojej podróży spędziłem na jachcie z polską załogą, która zmieniała się stosunkowo często. Zawsze ktoś przemycał coś do jedzenia, jakieś smakołyki, chrzan, kiełbasę z kraju, także nie mogę powiedzieć, że czegoś mi brakowało konkretnego. Czekam natomiast na wigilię :)

– Warto było wyjechać? Wyskoczyłeś z rytmu studiów, znajomości, życia. Opłacił się ten wysiłek wybicia się ze standardowej drogi?

– Wyjechać było warto bez dwóch zdań. Nigdy nie miałem czegoś takiego jak „rytm studiów”, więc na ten temat się nie wypowiem. Bardzo miło „wspominam” moje studia, ale właśnie ze względu na to, że nie były one monotonne.

Rzeczywiście, niektóre znajomości czy przyjaźnie nie wytrzymały próby czasu, a z innymi jest dokładnie tak jak było, więc to raczej oceniam na plus. Wiem kto jest kto. Poznałem poza tym mnóstwo osób po drodze i utrzymuje z nimi kontakt przez cały czas, dlatego tego wyjazdu nie żałuje ani trochę.

W sumie nie żałuje niczego, wszystko w mojej podróży było dokładnie tak, jak być miało. A co do standardowej drogi… Są pewne schematy oczywiście, ale jeśli chcesz coś w sobie zmienić, trzeba zacząć chodzić inaczej niż wszyscy. Calle 13, taki portorykański zespół, śpiewa o tym w swojej piosence La Vuelta al Mundo. Uważam, że mają dużo racji. Nie chodzi o to, by silić się na oryginalność, być bardziej hipsterskim i poza mainstreamowym niż cała reszta. Wydaje mi się, że trzeba po prostu iść swoją własną drogą i to wcale nie musi być droga w sensie podróżniczym.

Z jednej strony przyciąga nas droga, a z drugiej trudno nam zostawić ludzi, których poznaliśmy. (Fot. Kuba Fedorowicz)

Z jednej strony przyciąga nas droga, a z drugiej trudno nam zostawić ludzi, których poznaliśmy. (Fot. Kuba Fedorowicz)

– I nie dało by się za te przygody zapłacić kartą mastercard?

– Za część pewnie by się dało, a resztę trudno by było wycenić. Problemem mogą być jeszcze bankomaty, które nie zawsze akceptują wszystkie karty! Aż ciężko uwierzyć, że czasem można po prostu nie znaleźć w najbliżej okolicy bankomatu, który akceptuje coś więcej niż np. Visę.

– Półtora roku w drodze, dobytek w jednym plecaku… podróżowanie chyba męczy, nie?

– I tak i nie. Z jednej strony wszystko jest takie proste, na wszystko jest czas i przecież jakoś to będzie. Z drugiej jednak może męczyć długotrwały brak prysznicu, ścisk w autobusach, niewygodne siedzenia samochodów, spanie na polu czy ciągłe bycie „czujnym” i oglądanie się za siebie.

Po pewnym czasie wiele rzeczy robi się już automatycznie – tak samo pakuje się plecak, w ten sam sposób ustawia buty przy łóżku kładąc się spać i nawet śniadania się je w podobnych miejscach. Mam plan dojechać dziś tu czy tam i jadę, wychodzę na drogę, stoję, czekam, jadę, rozmawiam, decyduje się gdzie spędzam noc i jestem po prostu otwarty na to, co się dzieje. A że nie dzieje się nic… I to już jest znak, że coś nie gra, kiedy tak myślimy. Po prostu nie dostrzegamy tego. Wtedy właśnie przestajemy być otwarci, męczą nas ciągłe zmiany miejsca, wpadamy w jakąś taką rutynę, tracimy sens, jedziemy dalej, no bo wracać nie wypada, a stać w miejscu nie ma po co.

Podróż ma zawsze swoje plusy i minusy: piękne krajobrazy i wylany pot. (Fot. Kuba Fedorowicz)

Podróż ma zawsze swoje plusy i minusy – by zobaczyć piękne krajobrazy, nieraz trzeba się nieźle napocić. (Fot. Kuba Fedorowicz)

Męczymy się bardziej psychicznie. Wtedy odzywa się wewnątrz taka potrzeba zatrzymania się, poszukania sobie małego „domku” poznania kogoś i właśnie „odpoczynku”. Ja w ciągu tych 20 miesięcy trzy razy zatrzymywałem się na dłużej i zawsze były to punkty zwrotne. Po pewnym czasie znów nam się chce jechać, znów nie możemy usiedzieć w miejscu, ale z drugiej strony trudno nam zostawić ludzi, z którymi jesteśmy. To czasem bardzo trudne decyzje.

Ale na szczęście są też i łatwe decyzje, jak np. jaki t-shirt założymy dziś wieczorem?
A. brudny
B. noszony tylko od 5 dni
C. czysty, przeznaczony na przyszły tydzień lub wyjątkowe okazje.
Randki dziś nie ma, nie wybieram się akurat do teatru więc wybór jest prosty. (Odpowiedź B, jakby ktoś nie wiedział :))

Wielu ludzi mówi, że takie podróżowanie to czysta przyjemność. Oczywiście, że tak, ale jest czasem męcząco i ktoś, kto nigdy nie podróżował może mieć problemy ze zrozumieniem tego.

– Jakbyś miał pojechać jeszcze raz albo znów wyruszyć – sam czy może myślałeś o towarzystwie?

– Dobrze mi się podróżowało samotnie, ale nie miałbym nic przeciwko podróżowaniu we dwójkę. Chodzi tylko o to, że jeśli byśmy jechali na długo, nie na ‘wyprawę’ czy ‘ekspedycję’ z zespołem ludzi i określonym celem, tylko w podróż, wędrówkę, to musiała by być to naprawdę fajna osoba. O podobnym spojrzeniu na świat, poczuciu humoru i zbliżonych oczekiwaniach. Niewątpliwą zaletą byłoby posiadanie przez tą osobę nietuzinkowej osobowości, zgrabnej sylwetki i płci przeciwnej, ale to już powiedzmy byłby taki super bonus…

Kuba Fedorowicz łapie autostop gdzieś w Ameryce Południowej.

Prowadzenie bloga to dodatkowa pamiątka z podróży. (Fot. Kuba Fedorowicz)

– Od początku prowadziłeś blog, pisałeś, wrzucałeś zdjęcia… tyle tego, że zajmować ci to musiało jednak sporo czasu. Pomagało czy przeszkadzało w podróży?

– Specjalnie nie przeszkadzało. Lubiłem to robić, sprawiało mi to przyjemność i bawiło, a i im dalej byłem, tym więcej ludzi zaglądało na mojego bloga i tym większą miałem satysfakcję. Uważam, że zrobiłem pewien postęp, nie tylko jeśli chodzi o styl pisania, ale także o fotografię.

Faktycznie, czasem spędzałem nad jednym wpisem i 5h, a jak pamiętasz, do krótkich one nie należały. Niektóre miały po 10 stron maszynopisu! Poza tym trzeba było wyselekcjonować zdjęcia, poprzycinać, wgrać na serwer, utworzyć galerię. Trochę to zajmowało czasu, być może mogłem wypić kilka piw więcej, poznać parę nowych osób, ale dzięki temu mam wiele rzeczy uporządkowanych na komputerze. A przede wszystkim jest fantastyczna pamiątka. Wiele rzeczy się zapomina po jakimś czasie, a czytając nawet moje pierwsze wpisy sporo wspomnień do mnie „wraca”. Poza tym, dzięki temu, że miałem bloga poznałem świetnych ludzi z tej naszej „podróżniczej blogosfery”.

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: (1)

Fotowyprawy 27 lipca 2011 o 10:15

Fajny tekst, fajna podróż, fajni są tacy ludzie. A może ktoś ma ochotę poczytać podobny wywiad po 19-miesięcznej podróży po Afryce pewnej nieznanej podróżniczki?

7 kolorów Afryki: http://fotowyprawy.com/index.php/2011/07/24/siedem-kolorow-afryki-o-podrozy-po-afryce-rozmawiamy-z-jolanta-wrona/

Odpowiedz