O mieszkańcach danego kraju można powiedzieć dużo na podstawie ich kultury, na przykład kultury picia. I owej dotyczą właśnie pierwsze spostrzeżenia po kilku miesiącach życia pośród Hiszpanów. Zapraszamy, będzie z procentami.

Tapa, tapas, tapita!

Na Półwyspie Iberyjskim alkohol i jedzenie idą w nierozłącznej parze. A genialny – bo zarazem hedonistyczny i dobry – wynalazek tapas niezaprzeczalnie stanowi jedną z podstaw hiszpańskiej kuchni.

Najprościej mówiąc: tapas są to niewielkie zakąski podawane w barach i restauracjach do napojów, przed wszystkim alkoholowych. Niewielkie, ale niesamowicie różnorodne. Mogą być to małe porcje finezyjnych potraw albo kanapeczki zwane montaditos, czy też jeżące się patyczkami pinchos… albo po prostu patatas bravas – czyli kawałki ziemniaków smażone w głębokim oleju. Oj, można się rozpisać (i rozmarzyć).

O tym, skąd się wzięły, historii jest kilka. Z pewnością jednak możemy stwierdzić, że to król Alfons X polecił, by alkohol w lokalach podawany był jedynie z małymi porcjami jedzenia. Odtąd zamawiając trunek ludzie dostawali darmową przekąskę. Dzięki temu, mówiąc wprost, wino miało nie uderzać ludziom do głowy zbyt szybko :) Wówczas problem tkwił w tym, że dużą część z bywalców barów nie było stać na obiad między pracą a alkoholowym relaksem.

Dziś tapas to dodatkowa przyjemność przy szklance lub kieliszku, ale dobry wpływ na zdrowie wciąż taki sam. Niestety wszystko podlega prawom rynku i miejsc gdzie tapas pozostały darmowym dodatkiem do alkoholu jest już niewiele, zwykle stanowią po prostu kolejne pozycje w karcie.

W poszukiwaniu tradycyjnych barów tapas najlepiej udać się do Granady w Andaluzji, a czasem taka miła niespodzianka trafia się w lokalnych cervecerianieco na uboczu. W owa tradycję tapas wpisuje się zasada, że zwykle nie wiesz co dostaniesz do przekąszenia ;)

Caña, czyli małe piwko z klasą

Dla koneserów piwa Hiszpania nie jest zbyt szczęśliwą destynacją, choć i tej od reguły zdarzają się wyjątki jak na przykład andaluzyjska Alhambra czy nieco mocniejsze piwa z północy. Zwykle jednak spotkamy piwa jasne, lekkie i o przeciętnym smaku.

Wydaje się, że w kwestii piwa więcej uwagi niż temu “co” się pije, Hiszpanie poświęcają temu “jak”. A więc: w małych porcjach i w towarzystwie tapas.

W lokalu możemy poprosić po prostu o piwo, czyli cerveza, zdając się na wybór kelnera czy zwyczaj w lokalu/regionie. Warto być jednak precyzyjnym i prosić o caña, gdy chcemy tradycyjną szklankę piwa. Rozmiar bywa różny, zwykle 200-300 ml, a prawie zawsze jest to piękna szklanka na nóżce. Pije się równie pięknie ;)

Jaki jeszcze mamy wybór? Prosząc o quinto dostaniemy butelkę 200 ml, o jarra – dzbanek, a o mediana – butelkę 330 ml. Półlitrowych butelek nie ma, nawet w sklepie, a w barach rzadko zdarzają się kufle.

Rozmiar to nie wszystko. Hiszpańskie piwa dobrze wypadają w wersji z dodatkiem zwane caña clara lub caña con lemon, czyli piwo z sokiem z cytryny. Żeby nie było wątpliwości: w takiej formie nalewane z kegów. Niektórzy powiedzą, że to nie piwo, ale uwierzcie, że podczas upałów to wspaniały trunek.

Poza tym Hiszpanie lubią się napić podczas dnia, np. w przerwie obiadowej, a czasem nawet w przerwie na kawę (tej przed południem). Piwo można kupić nawet na studenckiej stołówce i to w dużym rozmiarze niedostępnym zwykle w barach – półtoralitrowe.

Tanie wino jest dobre…

… bo jest dobre i tanie, jak wiadomo. A takie właśnie są hiszpańskie wina. W markecie ceny za butelkę zaczynają się od równowartości bagietki, a kończą na kwocie wymienialnej za dobry chleb z piekarni. Serio.

Powiedz kotku co masz w środku.. po nazwie tapas nie zawsze wiadomo czym jest. Dajmy się jednak zaskoczyć. (Fot. Jagoda Pietrzak)

Powiedz kotku co masz w środku.. po nazwie tapas nie zawsze wiadomo czym jest. Dajmy się jednak zaskoczyć. (Fot. Jagoda Pietrzak)

Sommelierem nie jestem, by rozpisywać się o bukietach win, ale niezaprzeczalnie nawet to najtańsze jest dobre. A owo wino pije się… zawsze. Znaczy – zawsze kiedy przyjdzie nam na to ochota. I do obiadu, i w barze. I tu także wersji jest kilka.

Białe, różowe, czerwone… to wiadomo. Poza tym popularna jest sangria, u nas zwykle kojarzona jako wino z owocami. W rzeczywistości oprócz owoców (i czerwonego wina), do dzbanka lądują jeszcze likiery, wermut, jakiś sprawca bąbelków, a czasem i cynamon. I lód, nawet gdy zimno.

Jest jeszcze vino de verano, czyli jak wskazuje nazwa, kolejny wynalazek przeznaczony głównie na lato. Prosty i skuteczny: wino plus napój gazowany i lód.

Zew młodości i wolności

Na koniec najmniej elegancka część hiszpańskiego picia – botellon. Precyzyjnie definiowany jest on przez socjologów jako spotkanie grupy młodych ludzi między 14 a 24 rokiem życia w celu konsumpcji napojów alkoholowych, wcześniej zakupionych w sklepie, słuchaniu muzyki i rozmawianiu. Czyli impreza polegająca na piciu w miejscach publicznych. Z dwoma rzeczami socjologowie nieco przesadzili: słuchanie muzyki występuje raczej rzadziej niż częściej, a górna granica wieku to średnio jakieś 30 lat.

Botellon jest rzeczywiście bardzo popularny w Hiszpanii, z kilku powodów: jest ciepło, alkohol w sklepach jest dużo tańszy niż w lokalach, a te z kolei są zwykle niewielkie… więc na przykład taka studencka brać, której zawsze się zbierze dużo, jak ma się w nich zmieścić?

W niektórych miastach botellony odbywają się regularnie w tych samych miejscach, nieraz gromadząc i setki ludzi. Stosunek stróżów prawa do tego zwyczaju jest zwykle neutralny, bowiem picie alkoholu w miejscach publicznych nie jest w Hiszpanii zabronione. Zdarzają się jednak miejsca i okresy, gdy mundurowi nie pozwalają na takie uciechy np. przy okazji wyborów nowych władz.

Trochę mocniej?

Wysokoprocentowe alkohol nie doczekały się specjalnej uwagi Hiszpanów. Zainteresowani powinni rozglądać się za regionalnymi likierami, poza tym półki sklepowe i barowe prezentują przekrój ogólnoeuropejski. Pojawienie się przed nami kielonka wywołujemy przez przez słowo chupito (odpowiednik angielskiego shot), przy czym warto pytać o cenę za kilka – nieraz bywa bardzo atrakcyjna.

Jako ogólne podsumowanie hiszpańskiego stosunku do alkoholu należałoby chyba powiedzieć: lekko, ale przy każdej okazji. Bo alkohol występuje tu w nieodłącznym towarzystwie jedzenia i rozmowy, a więc często. Na tyle często, że poziom spożycia alkoholu w Hiszpanii należy do najwyższych w Europie…

Nie da się jednak ukryć, że pić potrafią z klasą. W tej kwestii moim osobistym faworytem jest zgrabna caña.

A zatem: na zdrowie!

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: 7

Piotr Mielcarek 16 lutego 2012 o 14:36

hiszpańskie a zwłaszcza andaluzyjskie bary tapas to rzeczywiście wspaniałe doświadczenie. Takie bary zdarzyło mi się o dziwo znaleźć także w Madrycie. A to dzięki koledze Hiszpanowi, który zabrał mnie na tapas tour po Madrycie. Picie i jedzenie do wczesnych godzin porannych. Genialny wynalazek. Mogę tylko pomarzyć, żeby w Polsce taka kultura picia/jedzenia się przyjęła. Czego wszystkim Wam, podróżnym oczekującym na pociąg odjeżdżający z perony 4, życzę :)

Odpowiedz

Marek Borkowski 16 lutego 2012 o 17:22

A co do piwa w Hiszpanii to mnie piwo zawsze smakowało. Nie odbiegało na pewno od polskich

Odpowiedz

Jagoda Pietrzak 16 lutego 2012 o 17:35

Zróżnicowaniem to na pewno odbiega od polskich, z plusem na rzecz polskiego browarnictwa. A reszta to kwestia smaku :)

Odpowiedz

Endriu 16 lutego 2012 o 19:53

Warto dodać jeszcze że właśnie młode osoby często pija „calimocho” jest to mieszkanka taniego wina plus coli, smakuje bardzo dobrze w szczególności gdy wino jest tanie drogiego szkoda mieszać. Odnośnie piwa sam bylem zdziwiony gdy poszedłem pierwszy raz do baru i dostałem najmniejsze piwo jakie w życiu piłem -jednego razu 200 ml w butelce. Po jakimś czasie uświadomiłem sobie ze sens sprzedawania piwa w małych pojemnościach ma sens gdy jest gorąco i chcesz ugasić pragnienie, pijesz siadasz za kierownice i jest wszystko OK

Odpowiedz

Kasia 23 lutego 2012 o 0:10

super zdjęcie z piwem!! pozdrowienia:)

Odpowiedz

Sabina Piłat 22 czerwca 2012 o 12:11

Tak:) O dziwo i na szczęście, jak się okazuje, nie tylko Andaluzja zachowała tradycję darmowych tapas. Madryt też oferuje mnóstwo miejsc, gdzie tapas nie są w karcie lecz w rzeczywistości za darmo do picia, jak na prawdziwą Hiszpanię przystało. 
Cieszę, że nie tylko ja doceniam „cana i tapa”Pozdrawiam i z autoreklamy zapraszam na 
saabway.blogspot.com.es
o jedzeniu też co nieco się znajdzie! 

Odpowiedz

weteran 3 października 2012 o 8:02

Jeśli mowa o hiszpańskich trunkach to tylko wino, które ma wyjątkowy posmak i wspaniały zapach:)

Odpowiedz