Projekt Czuj Czuj. Dzieciaki z Naddniestrza robią zdjęcia
Od trzech miesięcy jesteśmy z Kasią na wyprawie po krajach byłego ZSRR. W ramach projektu Czuj Czuj robimy m.in. warsztaty dla dzieciaków. W Slobodzie Raszkowskiej w Naddniestrzu dałyśmy maluchom do rąk aparat by pokazały jak widzą świat.
W trakcie naszej wyprawy po byłych krajach Związku Radzieckiego zbieramy przepisy kulinarne i bajki, robimy wywiady z ludźmi na temat ich marzeń i poczucia tożsamości, ale przede wszystkim wszędzie gdzie się pojawimy przeprowadzamy warsztaty dla dzieciaków w ramach projektu Czuj czuj.
Jest to cykl zajęć, który wymyśliłam razem z Basią Żach i do tej pory jeździłam z nim, przy wsparciu rozmaitych osób po Polsce, Indiach i Irackim Kurdystanie. Każde ze spotkań dotyczy jakiejś emocji podstawowej i uczy dzieciaki w konstruktywny sposób wyrażać uczucia i się ich nie bać. Mamy namiary na domy dziecka, przedszkola i szkoły, w których przeprowadzamy program. Często też miejsce pojawia się spontanicznie, np. działamy na ulicy albo ktoś nowopoznany chce byśmy zrobiły zajęcia w internacie, w którym pracuje czy szpitalu gdzie jest jego dziecko. Często warsztaty urozmaicam o inne aktywności, które pasują akurat do danej grupy. Od jakiegoś czasu towarzyszy nam rzutnik na przezrocza zwany, Krokodylem Gienia, w Raszkowie zdziałaliśmy teatrzyk cieni, a w Slobodzie Raszkowskiej dałyśmy dzieciom aparat by pokazały jak widzą świat.
Z tym ostatnim to było tak:
Grupa, z którą tu pracujemy przychodzi do miejscowej świetlicy Caritasu. Świetne dzieciaki, ale niezbyt pewne siebie, zawstydzone wszędobylskim błotem w ich wsi, nie wierzące, że mają coś ciekawego do pokazania. Chciałam by poczuły, że ważne rzeczy są tuż obok nich, że nie trzeba jechać do Ameryki by mieć przygody, że mają ciekawe pomysły i mogą je realizować.
Poprosiłam je któregoś dnia by zrobiły warsztaty dla mnie i oprowadziły mnie po okolicy, pokazały to co ich zdaniem w Slobodzie najciekawsze. Od razu zaczęły narzekać, że nie ma nic do pokazania. Ale kiedy powiedziałam, że każdy będzie mógł zrobić 15 zdjęć, gdyż zamieniają się teraz w reporterów i poszukiwaczy skarbów, ucichły. Ruszyliśmy na kilkugodzinną wyprawę.
Dzieciaki robiły zdjęcia istotnym miejscom, temu co je zaciekawiło i sobie nawzajem. Aparat był tylko jeden (i do tego bardzo lipny) ale dzieciaki zgodnie się nim dzieliły i podpowiadały sobie nawzajem ciekawe ujęcia.
Wieś, którą uwieczniły dzieciaki to ich rodzinna Sloboda Raszkowska. Leży ona w separatystycznej, nieuznawanej przez resztę świata republice Naddniestrze (formalnie należy ono do Mołdawii, ale działa jak niezależne państwo). Sloboda powstała w połowie XVIII wieku. Przybył tu wówczas ksiądz, którego nazwisko przepadło gdzieś w dziejach historii, wraz z siedmioma rodzinami, z których większość była polska. Dziś Swoboda Raszkowska (dawniej na cześć założyciela zwana Księżówką, ale Sowietom nie podobała się ta nazwa) stanowi najstarszy zachowany ślad zwartego osadnictwa polskiego na terenie Mołdawii. Na wioseczkę, która liczy 1200 mieszkańców, aż około tysiąc ma polskie korzenie. Większość mieszkańców wioski ma polskie korzenie. W miejscowej szkole jest obowiązkowy język polski jako drugi język a w kościele część mszy jest odprawiania w naszym języku.
Więcej o projekcie Czuj Czuj i wyprawie, której patronuje peron4 >> czujczuj.blogspot.com
W swojej wioseczce dzieciaki uznały, że warte pokazania są:
Opuszczony dom dziecka
Kościół
Staw
Tu się nie można kąpać, bo jeden chłopak taki Artiom, pani go nie zna, bo on nie żyje, hahaha, nie, żartuję, on żyje tylko dostał wysypki, jak się tu wykąpał.
Kapliczka
Sklep
Tu nie wolno sprzedawać alkoholu, więc jak ktoś chce kupić to idzie ze sprzedawcą do takiej budki obok i po cichutku dostaje co chce. I my to nazywamy niby-sklep.
Dom Kultury
Nikolaj i jego motor
– Proszę pani, w Nikolaju kocha się Dasza. Ona będzie jego żoną.
– Nieprawda, to on tak powiedział, ale on zostanie księdzem.
Gęsi
A kiedyś podziobały mnie gęsi i dziadek się wkurzył i je wszystkie zabił. I potem dawaliśmy je sąsiadom, bo u nas już nikt nie chciał jeść. I ja się od tego czasu boję gęsi.
Wala, Natasza i piesek
Ja proszę pani nie wiem jak się nazywa ten piesek, ale jakbym miała tylko własnego pieska to bym go nazwala Katia, bo tak się nazywa moja najlepsza przyjaciółka.
Nastja
Nastja wszędzie wejdzie!
Szkoła
Komentarze: 5
Magda 22 listopada 2012 o 10:26
Wasz projekt czujczuj jest dla mnie inspiracją. Dodaje do ulubionych wasz cudny blog! :)
OdpowiedzOlga 23 listopada 2012 o 14:25
Bardzo nam milo! Pozdrawiamy:)
OdpowiedzMonika 1 grudnia 2012 o 17:34
Ukłony! Świetna robota!
OdpowiedzCzy potem wracacie (macie zamiar wrócić) do tych wszystkich miejsc? Nowe umiejętności trza powtarzać, by się utrwaliły;)
Olga 3 grudnia 2012 o 1:06
Różnie z tym bywa ale często wracamy. Akurat do Swobody na pewno będziemy wracać nie raz, bo bardzo zaprzyjaźniłyśmy się z tutejszym księdzem. pozdrawiamy;)
OdpowiedzPatryk 21 lutego 2014 o 11:38
Wspaniały projekt. Podziwiam.
Odpowiedz