Raja Shehadeh: Palestyńskie wędrówki – zapiski o znikającym krajobrazie
Rzadko się zdarza by tytuł książki tak perfekcyjnie określał to, o czym ona jest. O sarhat, czyli wędrówkach będących niezłym odlotem. O ziemi, która przestała przypominać samą siebie. O jej mieszkańcach i tym jak zmieniono ich życie. Jest o życiu w Palestynie, które Raja Shedadeh tłumaczy jak nikt inny.
- Raja Shehadeh – „Palestyńskie wędrówki”
Iść na sarhę znaczyło tyle, co wędrować swobodnie, tak jak się chce, bez ograniczeń. (…) Ktoś, kto idzie na sarhę, wędruje bez celu, nie bacząc na ograniczenia czasowe i przestrzenne, idzie tam, gdzie poprowadzi go jego duch, idzie nakarmić swoją duszę i się odnowić. Nie każda wycieczka zasługuje jednak na miano sarhy. Pójść na sarhę znaczy dać się ponieść. To euforia bez sztucznego wspomagania, odlot w palestyńskim stylu.
Tyle tylko, że te odloty napełniają autora Palestyńskich wędrówek dość smutnymi refleksjami. Podczas swoich pieszych wędrówek ogląda jak okolica w której mieszka – wzgórza wokół Ramallah, uedy wokół Jerozolimy, wąwozy nad Morzem Martwym – zmienia się z biblijnego krajobrazu w sieć autostrad i otoczonych murami wiosek. W ciągu niecałych 30 lat. Sęk w tym, że proste linie dróg prowadzące z jednej izraelskiej osady do drugiej dzielą Palestynę na enklawy, które nigdy już nie będą jednorodną ziemią.
W każdej z sarhat czuć ogromne umiłowanie przez Raja całej okolicy. Linie wzgórz, strumienie, kwiaty – a opowiada o nich niczym botanik – to ważni bohaterowie opowieści. Opisując tą przestrzeń tłumaczy palestyńską duszę i palestyński problem.
Autostrady dzielą sąsiadujące ze sobą dzielnice skuteczniej niż mury. Mur zawsze można zburzyć, ale raz wybudowana droga staje się okrutną rzeczywistością, którą o wiele trudniej zmienić.
Raja Shedadeh relacjonuje wydarzenia z regionu, których jest świadkiem, a także zmiany w swoim otoczeniu i życiu. Po co? Wierzy, że gdy pomoże ludziom wczuć się w tę krainę, zrozumieją ją i wstrząsające nią konflikty, lepiej niż przez liczby i prawne argumenty. Pisze bardzo intymnie o swoich emocjach: strachu i wątpliwościach oraz miłości do miejsca, gdzie się urodził i żyje. A także o spotkaniach, które miały miejsce podczas wędrówek.
Jak to, podczas spaceru przez ustanowiony przez rząd izraelski rezerwat, do którego Palestyńczykom wejść nie wolno. Shedadeh spotyka się z młodym żydowskim osadnikiem. Próbuje rozmawiać o pięknie miejsca, które obaj uważają za dom, a nie o karabinie spoczywającym w jego ręce. Chciałby wykrzyczeć szczeniakowi w twarz, że to ziemia, którą zabrano ludziom. A jednak próbuje ze słów chłopaka wyłapać te, które nie są sloganami, by zrozumieć co, i dlaczego, tak naprawdę Żydzi myślą o Arabach.
Długa, pełna napięcia rozmowa kończy się wspólnym paleniem nargili. Przez Palestyńczyka, który nie powinien tam być i Izraelczyka, który nie powinien palić opiumowanego haszyszu.
Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia – dobrowolnie dzieliłem te wzgórza z osadnikiem – ale zaraz pomyślałem: to są ciągle moje wzgórza, bez względu na sytuację. Należą też do każdego, kto potrafi docenić ich piękno.
Za zniszczenie ukochanej palestyńskiej ziemi i życia społeczności Raja wprost obwinia Izrael. Nie ma tu jednak języka nienawiści, ani przez moment. Autor po prostu chciałby zrozumieć to wszystko, ale nie może.
Shedadeh jest prawnikiem i przez wiele lat walczył o wolność i prawdę, zajmując się sprawami wywłaszczeń gruntów obywateli Autonomii Palestyńskiej przez rząd Izraela. Opisuje dokładnie mechanizmy i instytucje, nie pomijając szczegółów i nazwisk. Żebyśmy zrozumieli jak krok po kroku, na pozór legalnie, Palestyńczycy tracą swoją ziemię.
Sprawa Albiny była jedną z pierwszych spraw dotyczących własności gruntu, jakimi się zajmowałem. Miałem mocne dowody i wielkie nadzieje, że ją wygram i zdołam uratować ziemię, a także udaremnić plany wybudowania osiedla koło wioski Bajt Ur.
Sprawa została przegrana, mimo że wydawała się tak jasna, że powinna zająć jedno popołudnie. Zaważyły zeznania świadka z zakrytą twarzą, nieznaną tożsamością i zbyt młodego, by pamiętać wydarzenia, o których mówił. Choć uznano Albina za prawowitego właściciela, nie zwrócono mu ziemi ani nie wypłacono rekompensaty.
Co jest ważne w Palestyńskich wędrówkach? Ta książka zmienia wyobrażenia i zmienia myślenie. O wszystkich trzech rzeczach, o których jest – wędrówkach, przestrzeni i Palestynie. I wspaniale się czyta, bo to opowieść jednocześnie romantyczna i pełna twardego racjonalizmu. Nagroda Orwella w pełni zasłużona.
* * * * *
Raja Shedadeh, Palestyńskie wędrówki. Zapiski o znikającym krajobrazie, Wydawnictwo Karakter, 2011 r.
Komentarze: 5
m sadurski 29 grudnia 2011 o 14:20
I jeszcze dwie książki na podobny (żydowsko-palestyński) temat:
Mario Vargas Llosa: 'Izrael – Palestyna: Pokój czy święta wojna’ oraz Ewa Jasiewicz: 'Podpalić Gazę’. Mocne książki (choć Jasiewicz trochę nieporadna i niespójna).
Polecam.
Jagoda 3 stycznia 2012 o 21:53
Vargas Llosę również polecam, dobre spojrzenie osoby z zewnątrz.
Marishka 23 października 2013 o 23:42
ja polecam ”syn hamasu” napisana przez araba, patrzącego z krytyką na swój naród, byłego muzułmanina
jasiewicz nic ciekawego nie może napisać jadąc tam obarczona swoimi poglądami, stereotypami itp
Marcin S. Sadurski 25 października 2013 o 1:04
Hm, a co jest z ta Jasiewicz nie tak?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ewa_Jasiewicz
Dzielna kobieta chyba. Byla na miejscu, opisywala, to co widziala.
A tak przy okazji – w poniedzialek, w kawiarni Akademicka, przy Filtrowej 83 (wejscie od Akademickiej) w Warszawie o godz. 19.00 zacznie sie spotkanie autorskie z rzeczona Ewa Jasiewicz.
Marcin S. Sadurski 25 października 2013 o 1:09
Zapomnialem dopisac – wklejam info za FB:
https://www.facebook.com/events/533923706684770/?ref=22
„Podpalić Gazę” spotkanie z autorką książki Ewą Jasiewicz prowadzi Stefan Zgliczyński dyrektor edycji polskiej miesięcznika „Le Monde diplomatique”
Poniedzialek, 28 pazdziernika 2013, g. 19.00, Kawiarnia Akademicka, Warszawa
Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.