Spacer po Salvador da Bahia
Mieszanina ras, kultur i wyznań sprawia, że Salvador to miejsce magiczne, zmysłowe i spirytystyczne. Położone nad Zatoką Wszystkich Świętych jest głównym ośrodkiem candomblé i capoeira w Brazylii. To miasto pełne tajemniczych rytuałów, radosnych ludzi, malowniczych plaż, wyśmienitej kuchni i niekończącego się karnawału. Znajdziemy tu 365 kościołów po jednym na każdy dzień roku, lody o smaku słodkiej bawełny, czarujące zachody słońca i macumbę… Tutaj sacrum miesza się z profanum, przeszłość z teraźniejszością. Ale po kolei.
Kiedy kilka lat temu pierwszy raz wylądowałam w Salvadorze, wiedziałam, że nie będzie to moja ostatnia wizyta. Wraz z pierwszym oddechem, pierwszym spojrzeniem, pierwszym zachodem słońca, wreszcie pierwszym odwzajemnionym uśmiechem, wiedziałam, że w dziwny sposób splotą się nasze losy. Salvador poruszył moją wyobraźnię, uchylił drzwi do innego świata. Spotkałam tu wyjątkowych ludzi, którzy otworzyli przede mną swoje domy i swoje serca.
Cidade Alta
Wyjątkowe ukształtowanie terenu dzieli Salvador na tzw. Cidade Alta (miasto górne) i położone prawie 72 metry niżej Cidade Baixa (miasto dolne). Zwiedzanie warto rozpocząć przy Praça da Sé, placu katedralnym, który stanowi wrota do Centro Histórico, zabytkowego starego miasta wraz ze słynnym Pelourinho. To miejsce spotkań lokalnych artystów i dziwaków, mekka wszystkich turystów i drobnych złodziei. Przez mieszkańców zdrobniale nazywane Pelô, codziennie oferuje wiele atrakcji artystycznych i kulturalnych. Z zachowaną kolonialną architekturą, znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Tutaj znajdują się popularne zabytki, liczne muzea, teatry, kościoły, małe galerie sztuki i kolorowe sklepiki. Szkoły samby i capoeira. Tutaj można poobserwować trendy w modzie, podyskutować o pogodzie, napić się doskonałej nalewki cravinho czy dyskretnie podglądać zakochanych obejmujących się w zaułkach. To doskonałe miejsce na zakup pamiątek i upominków.
Warto zatrzymać się tu na dłużej, wypić kawę w towarzystwie dwóch kotów na tarasie kawiarni Cafelier przy Rua de Carmo, z której rozciąga się malownicza panorama na Zatokę Wszystkich Świętych. Warto też zajrzeć do jednej z wielu restauracji, które kuszą miejscowymi przysmakami. Mama Bahia oferuje najlepszą moqueca de camarão w mieście, palce lizać! Naprawdę wskazane jest nawet, wydać trochę więcej pieniędzy, żeby cieszyć zmysły doskonałym smakiem i aromatem tutejszej kuchni. Koniecznie trzeba spróbować lokalnych specjałów, które stały się już symbolem miasta, jak acarajé czy abará, vatapá i caruru oraz soków z egzotycznych owoców o jeszcze bardziej egzotycznych nazwach, jak açaí, acerola, cacau, cupuaçu, goiaba czy umbu, orzeźwią i ucieszą podniebienie. Łatwo zapomnieć się i zgubić w gąszczu barwnych uliczek, które wiją się kostką brukową to w górę, to znowu spadają w dół, a wszystko to przy nastrojowych dźwiękach samby, które grane na żywo sprawiają, że po obiedzie na Pelô zaczynamy kołysać biodrami.
Przy skwerze Largo Terreiro de Jesus, prawie zawsze można spotkać adeptów jogo de capoeira. Ta sztuka walki, stworzona w Brazylii przez pochodzących z Afryki niewolników, była sposobem na manifestowanie odrębności kulturowej, a także formą zabawy i rozrywki, w czasach, kiedy dominowała nierówność społeczna i rasowa. Na placu przy zabytkowej fontannie każdy może spróbować swoich sił w Capoeira Angola. Rozchodzące się dookoła brzmienie berimbau (instrument strunowy, pochodzący z Angoli) wyznacza tempo i zaprasza do wspólnej gry.
Kiedy przechadzam się po Pelourinho mam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie. To miejsce fascynuje i onieśmiela zarazem swoją symboliką i historią. Pelourinho dosłownie oznacza pręgierz i w przeszłości było miejscem handlu niewolnikami, gdzie wymierzano im kary. To również siedziba Olodum, znanego ze swoich działań na rzecz praw człowieka, zespołu perkusyjnego Afro. To na Pelourinho i w towarzystwie Olodum właśnie, Michael Jackson nagrał jeden ze swoich słynnych teledysków They don’t care about us. Jego kartonowa postać ciągle spogląda na przechodniów z jednego z balkonów i przypomina o wizycie gwiazdora.
Cidade Baixa
Do dolnego miasta zabierze nas Elevador Lacerda, zabytkowa winda z XIX w., lub jeden z kilku autobusów. Można też zejść jedną z prowadzących w dół uliczek, co nie jest dobrym pomysłem, chyba że dla poszukiwaczy przygód ekstremalnych. Cidade Baixa to nadmorska, charakteryzująca się głównie działalnością gospodarczą, okolica. Popularna dzięki filmowi Sérgio Machado o tym samym tytule, przyciąga zarówno inwestorów, jak i typy spod ciemnej gwiazdy. Słynie z biedy, prostytucji i narkotyków. Ale to tylko jedna strona medalu.
W Cidade Baixa znajdziemy też wiele niezwykłych miejsc, które warte są odwiedzenia. Tutaj znajduje się Mercado Modelo, popularny market z regionalnym rękodziełem i bibelotami. To stąd z Terminal Maritimo odpływają regularne rejsy na okoliczne wyspy Itaparica czy Morro de São Paulo. W tej części miasta mieści się znane w całym regionie targowisko Feira de São Joaquim oraz najważniejszy ośrodek kultu i miejsce pielgrzymek wszystkich Brazylijczyków, kościół Nosso Senhor do Bonfim wraz z pobliską dzielnicą Ribeira. Tutaj również rozciąga się Porto de Salvador, który jest jednym z trzech największych portów morskich w północnej Brazylii.
Wsiadając do jednego z autobusów pod Mercado Modelo na Praça Visconde de Cayru, w kierunku Ribeira, w jakieś dziesięć minut dojedziemy do Feira de São Joaquim. Mieszcząca się przy Av. Oscar Pontes feira, jest największym takim targowiskiem w mieście. Lubię zaglądać tu w każdą sobotę. Nie tylko dlatego, że można tu kupić całą gamę tropikalnych owoców, warzyw, korzeni i innych przysmaków, których nazwy brzmią jak magiczne zaklęcia: paçoca, cocada, jujuba, aipim, xuxu, jatobá, alcachofras oraz wiele, wiele innych. Ale także, a może przede wszystkim dlatego, że jest to kopalnia niezwykłości, kraina czarów, przesądów i candomblé.
Można tu znaleźć bogaty wybór eliksirów „na złe spojrzenie” czy „niezaspokojoną żonę”, akcesoria do macumby, całą menażerię zwierząt ofiarnych (najpopularniejsze są oczywiście koguty) czy osłuchać się z ostatnim hitem sezonu Africa iô iô, Salvador, meu amor… Nabyć przedmioty codziennego użytku, jak miotły, młynki i moździerze kuchenne, a także te niecodziennego zastosowania, jak paciorki, amulety i laleczki voodoo. Popularne są także figury świętych i przeklętych.
Igreja Nosso Senhor do Bonfim i Banho de folhas
Dla mieszkańców Salvadoru i Bahia kościół Nosso Senhor do Bonfim stał się wyjątkowym symbolem miasta i wiary, nie tylko katolickiej. W każdy piątek na plac przed kościołem przychodzą wierni, aby wziąć tzw. banho de folhas, wywodzący się z afro-brazylijskiego kultu candomblé rytuał oczyszczający, który chroni przez „złym spojrzeniem” i przynosi wszelką pomyślność.
Babalorixá, którego spotykamy pod kościołem, wyjaśnia, że takie rytualne zabiegi oczyszczające, pomagają w osiągnięciu wyznaczonych celów. Zaleca też, żeby po takim akcie wiary przez 24 godziny powstrzymać się od spożywania alkoholu i uprawiania seksu. W styczniu odbywa się tu słynna procesja Lavagem do Bonfim. Festa, której korzenie sięgają czasów niewolników, przyciąga mieszkańców całego kraju i turystów ze wszystkich stron świata.
Na schodach kościoła Bonfim zostaniemy obdarowani Fita do Bonfim (kolorowa tasiemka), typowym upominkiem, który jest zarówno amuletem i znakiem rozpoznawczym Salvadoru. Nosi ją prawie każdy mieszkaniec miasta. Tradycyjnie wstążka Senhor do Bonfim przewiązywana jest na nadgarstku trzema węzłami. Każdy węzeł niesie ze sobą prośbę, która jest wypowiadana w myślach i utrzymywana w sekrecie aż do momentu, kiedy tasiemka pęknie samoistnie. Oznacza to wówczas, że życzenie spełniło się. W tej części Brazylii wierzenia katolickie są nierozerwalnie związane z obyczajami afrykańskimi. Dlatego przewiązywane na nadgarstkach oraz bramie kościoła wstążki symbolizują różnych Orixás, bogów afro-brazylijskiej religii candomblé. Każdemu przypada inny kolor, np. jasno niebieski symbolizuje królową wód Yemanjá; czerwony ognistą wojowniczkę Iansã, żółty jest kolorem Oxum, której przypisuje się miłość, bogactwo i szczęście, zielony to Oxossi i oznacza ziemię.
Ribeira, dzielnica położona w dolnej części Salvadoru, słynie z najlepszych lodów w mieście. Niedaleko kościoła Senhor do Bonfim, idąc około pół godziny w dół Rua Visconde Caravelas, a następnie idąc wzdłuż Rua Lellis Piedade, znajduje się wyjątkowo czarująca promenada Largo de Ribeirão. Przy tym deptaku mieści się dobrze znana lodziarnia. Obok popularnych smaków, jak maracujá, abacaxi, mangaba czy caipirinha, skosztujemy też lodów o smaku słodkiej bawełny, zielonej kukurydzy, tapioki, czekolady z pikantnym sosem, mango, dyni czy lambady. Zacumowane przy brzegu łodzie sprawiają, że nabieramy ochoty na krótki rejs w okolice Praia do Lobato. To idealne miejsce na spędzenie niedzielnego popołudnia.
Wszystkie zachody słońca w Porto da Barra
Porto da Barra razem z fortem Santo Antônio i latarnią morską Farrol da Barra to najchętniej odwiedzane plaże w Salvadorze. Jak głosi opowieść, to właśnie w tej okolicy Amerigo Vespucci, zszedł na ląd w 1501 roku, kiedy dopłynął do wybrzeży dzisiejszej Brazylii. Obecnie to miejsce najchętniej odwiedzane przez turystów – rozpościera się z niego piękny widok na wyspę Itaparica.
Jest taki zwyczaj, że późnym popołudniem mieszkańcy miasta zbierają się na plaży w Porto da Barra lub na wzgórzu latarni morskiej, żeby towarzyszyć zachodzącemu słońcu. Kiedy ono (lub on jak mówią tubylcy) znika za horyzontem, zaczynają rozbrzmiewać oklaski i okrzyki radości. Często ktoś śpiewa i tańczy. Ludzie zbliżają się do siebie, obejmują i całują (niektórzy bardziej wylewnie niż inni). A wszystko po to, żeby wspólnie celebrować jeszcze jeden kończący się dzień i nadchodzącą noc. Ot taka ciekawostka.
Salvador ma ponad pięćdziesiąt kilometrów plaż, które w większości charakteryzują się delikatnym piaskiem, czystą wodą i otoczeniem palm kokosowych. Itapuã, Stella Maris, Flamengo, to tylko niektóre z nich. Położone z dala od miejskiego zgiełku są idealnym miejscem wypoczynku i relaksu.
Noce w Rio Vermelho
Każdej nocy Rio Vermelho gromadzi tutejszą bohemę, to dzielnica wszelakich artystów: filmowców, muzyków, malarzy i pisarzy. Kusi tętniącymi życiem barami, nocnymi klubami i modnymi restauracjami, ale przede wszystkim zaprasza na najsłynniejsze acarajé w mieście.
Serwowane przez Baianas Dinhe i Regine, przysmaki zrobione są na bazie ciasta przygotowanego z mąki fasolowej i smażone na azeite de dendê, czyli oleju palmowym, który jest popularnym olejem w Angoli i Brazylii, a także w kuchni candomblé. Podawane wraz z suszonymi krewetkami, pimenta (rodzaj pikantnego sosu), vatapá (purée przygotowane z suszonych krewetek, orzechów nerkowca, orzeszków ziemnych, mleka kokosowego i oleju palmowego) i caruru (sałatka z okry, pomidorów i kolendry) jest najbardziej popularną przekąską w regionie. A do tego jak smakuje…
Żeby opisać wszystkie smaki i zapachy kuchni Bahia, trzeba by poświęcić osobny artykuł, a nawet książkę i to niekoniecznie kucharską. Bo tutaj oryginalne, aromatyczne potrawy mieszają się z miłością, tańcem, muzyką i życiem. Przy Largo de Santana mieszkańcy spędzają czas na wspólnych zabawach i dyskusjach do białego rana.
Ciemna strona miasta
Obok zabytkowych kamienic Pelourinho, beztrosko biegających dzieciaków, zamożnych turystów i wykwintnych restauracji, bez problemu dostrzeżemy, że za odnowionymi fasadami, kryją się zaniedbane, bliskie ruiny budynki. Spływające uryną i cachaça uliczki są siedzibą lokalnych dealerów cracku. Obok kolorowych galerii i butików, zauważymy moradores de rua (mieszkańcy ulicy), którzy wegetują na bruku, licząc na hojność zagranicznych turystów.
Po zmroku z zakamarków Pelourinho wychodzą prostytutki, sprzedawcy marihuany i inni naciągacze. Niedaleko starówki znajduje się jedna z licznych w tym mieście faveli nazywana Rocinha, dlatego zapuszczanie się w ciemne okolice Centro Histórico, nie należy do bezpiecznych rozrywek. Mijając mroczne, ukryte przed światem zaułki Pelô, zobaczymy dzieciaki uzależnione od cracku i młode dziewczyny o smutnych oczach, prezentujące z uśmiechem swoje wdzięki.
Polecamy >> Brazylia z wysokości rowerowego siodełka
Niestety Brazylia ciągle jest krajem seks-turystki oraz portem docelowym pedofilii. Obecnie państwo realizuje wysokobudżetową kampanię społeczną, która ma zapobiec (przynajmniej w teorii) wykorzystywaniu dzieci i nieletnich. Dotyczy to zwłaszcza zbliżającego się wielkimi krokami okresu Copa do Mundo. Salvador jest miastem o największej liczbie osób mieszkających w favelach. Popularne slumsy rozciągają się na okolicznych wzgórzach oraz w centrum miasta. Dlatego poruszając się po mieście, zawsze trzeba mieć oczy szeroko otwarte.
Czas święty, czas świecki
Mówi się, że Salvador najlepiej odwiedzać w okresie od listopada do lutego. To czas religijnych procesji, letnich festiwali i największego na świecie karnawału. Reklamowany jako Carnaval Bahia: maior explosão de alegria (Karnawał Bahia: największy wybuch radości) rozpoczyna się sześć dni przed Środą Popielcową. Przez kolejnych sześć dni i sześć nocy ponad półtora miliona ludzi bawi się na ulicach miasta w elektryzujących rytmach axé, samby i innych popularnych gatunków.
Na Bahia wszystkie festy religijne noszą znamiona karnawału. Śpiew i taniec na ulicach nie są zresztą niczym niezwykłym. Cały Salvador śpiewa i porusza biodrami. Muzyka jest wszędzie (wspominałam już, że samochody wyposażone są w olbrzymie głośniki, wielkości szafy na dachu? Otóż są i są mocno eksploatowane). Cisza jest tu zjawiskiem wyjątkowo niepożądanym i depresyjnym. Być może dzięki temu mieszkańcy Salvadoru i Bahia są naprawdę radośni, życzliwi i uśmiechnięci. Śmiech w ogóle jest tutaj powszechną reakcją na wszystko oraz przekonanie, że tudo vai dar certo (wszystko będzie dobrze).
marzec, 2014
Komentarze: Bądź pierwsza/y