Co warto zobaczyć w Los Angeles?
Naszą przygodę w Los Angeles zaczęliśmy od małych problemów. Gdzieś przepadła nam kartka z adresem do naszego couchsurfera Ryana. Przyzwyczajeni do nowojorskich standardów, że wszędzie można „złapać” wifi wyciągnęliśmy laptopa i zaczęliśmy szukać zasięgu. I tu pojawił się problem, musieliśmy jechać specjalnie do Downtown, żeby złapać jakikolwiek sygnał. Kafejki internetowe? Zapomnij.
Wizyta w LA przypomina wizytę w innym kraju. To dalej USA, ale większość osób używa tu języka hiszpańskiego i jak się dowiedzieliśmy wkrótce (za 5 – 10 lat) mieszkańcy LA będą chcieli by język hiszpański stał się głównym językiem w tym stanie.
- Plaża w Los Angeles. (Fot. Paweł Bielecki)
- Los Angeles nie oferuje turystom zbyt dużo. Nie warto wierzyć filmom i marzyć o mieszkaniu w tym mieście. (Fot. Paweł Bielecki)
Pierwsze noce spędziliśmy u Ryana, który udostępnił nam swoją kanapę. Jego mieszkanie mieściło się niedaleko Pasadeny. Na naszym osiedlu była tylko trójka białych ludzi my i Ryan. Większość populacji tego rejonu to Meksykanie.
Już pierwszej nocy zobaczyliśmy słynne pościgi policyjne. Akurat niedaleko nas policja szukała jakiegoś zbiega. Wszędzie było pełno policji, dodatkowo nad obszarem poszukiwań latał policyjny śmigłowiec, który oświetlał różne zaułki. Akcja zupełnie jak w filmie i jedno z ciekawszych przeżyć.
W Los Angeles takie sytuacje są całkiem normalne. Przestępczość jest tu na wysokim poziomie. Duża liczba gangów sprawia, że często można być świadkiem krwawych egzekucji. Nasz couchsurfer Ryan pokazał nam także różnego rodzaju graffiti, które można znaleźć niemal wszędzie. Ci, którzy potrafią je odczytać wiedzą w jakim rejonie panuje dany gang. Film? Nie, to życie.
Los Angeles nie oferuje turystom zbyt dużo. Nie warto wierzyć filmom i marzyć o mieszkaniu w tym mieście. Owszem są tu piękne dzielnice jak choćby Beverly Hills. Mieszkanie jednak w tym mieście wiąże się z tym, że spotkać tu można wiele osób umysłowo chorych (i nie jest to jakiś żart, naprawdę jest tu sporo „crazy people on the street”, a w nocy wychodzi bardzo wielu bezdomnych, mają oni zresztą swój własny specjalny dystrykt, który mieści się niedaleko centrum).
Co do poruszania się po mieście – przed przyjazdem wszyscy ostrzegali nas przed tym, że tu każdy ma samochód i że bez niego nie damy sobie rady. Oczywiście dawaliśmy sobie radę i to całkiem dobrze. Metro nie jest tu jakoś szalenie rozwinięte, ale np. z Downtown do Hollywood dojeżdża się w 20 minut. Zdecydowanie częściej poruszaliśmy się autobusami, których jest tu znacznie więcej. Taki np. wypad do Santa Monica trwa ok. 1 godzinę, ale to jeszcze nie powód, by wypożyczać auto. W polskich korkach potrafimy jechać do domu dłużej ;)
- Kiedy myślisz o Los Angeles myślisz o Hollywood. (Fot. Paweł Bielecki)
- Co warto zobaczyć w Los Angeles? Na pewno plaże… (Fot. Paweł Bielecki)
Kiedy myślisz o Los Angeles myślisz o Hollywood.
Z czym to miejsce się nam kojarzy? Z przepychem i bogactwem, super samochodami i znanymi osobami na każdym kroku? Nic z tego…
Hollywood wygląda dokładnie tak samo, jak każde inne miejsce, dodajcie sobie tylko Aleję Gwiazd, trochę neonów, mnóstwo sklepów z pamiątkami i mnóstwo kiczowatych miejsc typu sklepy z perukami, ogrom salonów tatuaży ,tłumy turystów i… wyjdzie najbardziej znane miejsce w LA.
Hollywood można spokojnie przejść w trzy godziny i wrócić z powrotem do swojego miejsca pobytu z pewnym hmm zażenowaniem? Nawet gdybyśmy nie polecali tego miejsca wiemy, że prawie każdy tam pojedzie i może ma ta osoba rację. W końcu najlepiej zobaczyć wszystko samemu, zweryfikować czy faktycznie jest tak jak się gdzieś przeczytało. W sumie my też tam pojechaliśmy, no nie… ;)
Dla planujących podróż do LA: Do Hollywood najszybciej dostać można się czerwoną linią metra. Podróż z Downtown trwa jakieś 20 minut, przystanek, na którym należy wysiąść to Hollywood Higland.
Co warto zobaczyć w Los Angeles?
- dzielnicę El Pueblo, niedaleko Union Station -mieści się tam najstarszy w mieście budynek, który można zwiedzić za darmo, oprócz tego można przejść się po barwnym, meksykańskim targowisku
- Bunker Hill (można zjechać ze wzgórza dość ciekawie wyglądającą kolejką)
- plaże – zarówno tę w Santa Monica, gdzie przywita nas diabelski młyn, mnóstwo charakterystycznych budek ratowników (jak te ze „Słonecznego patrolu”) oraz przed plażą, wielki pasaż handlowy. Venice Beach to z kolei niekończący się deptak z różnego rodzaju kramami, artystami, sportowcami itd. Możesz wypożyczyć rower/rolki i w ciągu kilku minut przejechać z jednej plaży na drugą, zajadając się przy tym hot-dogiem na patyku. Obie plaże są równie urocze i bardzo szerokie.
- Chinatown – w sumie wygląda jak Chinatown w każdym innym mieście, ale jest dosyć schludnie i można znaleźć ciekawe sklepy z chińską żywnością i naprawdę tanio zjeść
- Sunset Blvd – mieści się tam mnóstwo sklepów muzycznych, ale także Muzeum Psychiatrii (wstęp za darmo, ale uprzedzamy – dosyć drastyczne widoki, można np. własnoręcznie odpalać krzesło elektryczne…)
- Griffith Park oraz obserwatorium, które się tam znajduje. Jeśli odwiedzicie to miejsce wieczorem, genialny widok na LA nocą gwarantowany, plus możliwość zobaczenia za darmo odległych galaktyk czy planet.
Podsumowując, Los Angeles nie jest z pewnością miejscem, do którego chce się wracać. Jedna wizyta w tym mieście z pewnością wystarczy, by upewnić się, że nie ma tu nic ciekawego i są na świecie z pewnością bardziej interesujące miejsca do zobaczenia. Niemniej jednak nie odradzamy pobytu tam – każdy lubi co innego i najlepiej jeśli wszelkie sądy i opinie zweryfikuje sam. Należy przygotować się jednak na to, że LA jest ma mocno wykreowany wizerunek przez media, który nie do końca pokrywa się z rzeczywistością. Warto też odnotować, że ceny produktów spożywczych są o połowę tańsze niż w Nowym Jorku.




