Dawno temu, podczas strasznej burzy z piorunami, Indianie z Jalisco schronili się w jaskini, tuż obok pól agawy. Kiedy wszystko ucichło, wyszli ze swej kryjówki i poczuli słodki zapach. Tak pachniała spalona roślina, której po kolei wszyscy spróbowali.

Wiedzieli, że to specjalny dar od Mayahuel, bogini płodności. Wiedzieli też, że z jego wyjątkowych właściwości, powinni korzystać jedynie najważniejsi ludzie w plemieniu. Wkrótce zaczęli uprawiać agawę i… nie przestali od ośmiu tysięcy lat (!). W ten sposób azteccy bogowie podzielili się z ludźmi napojem, który znamy dziś w świecie pod nazwą Tequli.

 

Porwanie i ślub z Mayahuel

W początkach istnienia świata bogini Tzintzimitl połknęła światło. Ówcześnie żyjący ludzie, aby uszczknąć choć trochę ognia, musieli składać okrutnej bogini ofiary z ludzi. Taki stan rzeczy nie odpowiadał Quetzalcoatlowi, bogowi wybawienia, który postanowił odszukać Tzintzimitl i raz na zawsze się z nią rozprawić. Wspiął się aż do nieba, lecz zamiast złej bogini, natknął się na jej wnuczkę – Mayahuel, boginię płodności, uwięzioną tuż przez własną babkę. Bóg od razu się w niej zakochał i miast zabijać złą boginię, zabrał wybrankę na ziemię, gdzie ją poślubił. Odtąd Mayahuel stała się piękną aztecką boginią.

Niestety, ślub i samo porwanie bardzo rozwścieczyły Tzintzimitl. Postanowiła zabić Quetzalcoatla i jego śliczną żonę. Wówczas młodzi bogowie zmienili się w drzewo. W ten sposób wciąż mogli tulić się do siebie delikatnymi ruchami gałęzi. Tzintzimitl nie dała za wygraną. Wysłała gwiazdy, które niszczyły każde ślad światła na swej drodze, by tylko odnaleźć uciekinierów. W końcu ich znalazły i pożarły Mayahuel.

Zrozpaczony Quetzalcoatl od razu powziął zemstę i zabił złą Tzintzimitl. W ten sposób na ziemię znów powróciło światło. Na grobie jego ukochanej żony wyrosła tymczasem pierwsza Agawa. W sercu rośliny krew Mayahuel zamieniała się w nektar. Bogowie nadali mu specjalnych właściwości, które koiły nieco smutek owdowiałego Quetzalcoatla.

Od pioruna to trunku

Napój, który Aztekowie otrzymali w darze od bogów, nie był dokładnie taki, jak dzisiejsza tequila. Zwał się pulque i nie miał aż tylu, co jego współczesny odpowiednik, procentów. Jego skład zmienili Hiszpanie, którzy znali już metodę destylacji. W ten sposób powstał mezcal, którego pierwszą fabrykę otwarto już w roku 1600 w okolicy miasteczka Tequila. Pod koniec XIX wieku mezcal przemianowano na tequilę, skąd napój pochodził. Dziś można produkować go jedynie w Jalisco i wyłącznie z gatunku agawy o nazwie tequilana weber azul, która charakteryzuje się błękitną barwą.

Najpierw są zbiory. Agawa dojrzewa dopiero od ośmiu do dwunastu lat po zasadzeniu, więc trzeba nań trochę poczekać. Kiedy roślina ma już w sobie wystarczająco dużo cukru (dwadzieścia cztery procent), obcina się jej liście specjalnym nożem o nazwie coa. Choć jest to zadanie niezwykle trudne, to ponoć doświadczeni jimadorzy są w stanie zebrać aż tonę serc agawy dziennie. Właśnie – po odcięciu zostaje jedynie serce, przypominające kształtem ananasa.

Serca rozcina się na ćwiartki lub połówki i piecze w ogromnych piecach. W przypadku mezcalu, którego fabrykę odwiedziliśmy w stanie Oaxaca, pieczenie odbywa się w wykopanych w ziemi dołach. Aby uzyskać litr tequili, należy wcześniej upiec siedem kilogramów serc agawy.

Indianie, nad którymi przetoczyła się burza z piorunami, dostali w prezencie taki oto produkt – pieczoną agawę. Dziś również można jej spróbować przy okazji wizyty w fabrykach. Ma smak nieco mdły, lekko słodkawy – ale coś w tym jest! Z upieczonej agawy wypływa sok, który dziś wyciska się na potęgę, aby uzyskać jak najwięcej trunku. W nowoczesnych fabrykach robią to maszyny, w tych bardziej tradycyjnych – koń lub osioł z pomocą kamiennego koła w młynie. Następnie sok trafia do dużych zbiorników i fermentuje od trzydziestu do czterdziestu ośmiu godzin.

Świeżo powstały napój ma jedynie pięć do siedmiu procent alkoholu, więc następnie należy go poddać destylacji. W jej wyniku można uzyskać trunek zawierający do pięćdziesięciu pięciu procent. Potem zostaje już tylko leżakowanie. W zależności od tego ile trwa wyróżnia się trzy rodzaje tequili: reposado, añejo oraz extra añejo. Tequila leżakuje w drewnianych beczkach, a potem jest rozlewana do butelek, gdzie kończy się długi proces produkcji.

Do miasteczka Tequila przyjechaliśmy z Guadalajary. Zabraliśmy się na wycieczkę wozem imitującym drewniana beczkę. Na miejscu można było obejrzeć wszystko z bliska (chyba nie mają tu zaostrzonych przepisów BHP), a potem spróbować kilka łyków prawdziwej tequili. Aby nie dać się nabić w butelkę, pamiętajcie, że na oryginalnym trunku powinno być napisane: 100% agawy. Inaczej: 100 % serca Mayahuel. Ze świadomością jak powstał ten napój bogów, będzie smakował wyjątkowo. Nawet bez soli i limonki!

Natalia Tokarczyk

Pedagog z lekkim zacięciem dziennikarskim, która wraz z mężem i synem z premedytacją opuściła bogatą Szwajcarię, by w ciągu roku szkolnego objechać Amerykę Środkową i Południową, a później pojechać jeszcze dalej. Prowadzi bloga The Traveling Three.

Komentarze: 2

s 11 września 2015 o 2:37

Fajny artykuł. Warto nadmienić jeszcze, że pulque i mezcal smakują i wyglądają kompletnie inaczej i w sumie na pierwszy rzut oka trudno by stwierdzić, że są z tej samej rośliny. Pzdr!

Odpowiedz

Natalia Tokarczyk 20 września 2015 o 12:10

No jasne! Pulque ma alkoholu chyba tyle tylko co mocne piwo:) Dzięki za komentarz!

Odpowiedz