rosja_bajkal_rybicki_2Daleko na brzegu widzimy chatkę. Zimowie? Nie, to granica Rezerwatu Bajkalsko-Leńskiego! Na straży rubieży stoi Walerij Fiodorowicz Pietrowicz. Właściwie nie stoi, już wychodzi do nas w asyście miauczącej zgrai puszystych kotów. Potężnie zbudowany mężczyzna, ubrany tylko w spodnie i pasiasty podkoszulek (w końcu jest tylko minus piętnaście stopni), z gęstą, targaną wiatrem siwą brodą. Jedną ręką trzyma siekierę, a drugą serdecznie zaprasza na czaj. Pan i władca na krańcu świata.

W środku lichej chatki gorąco jak w saunie, koty od razu drepczą na zapiecek. Na jednej ścianie sztaluga i farby, na drugiej – zestaw dłut rzeźbiarskich. Na stoliku nieskończony jeszcze rękopis książki. Multiartysta. A wszędzie dookoła – typowe wyposażenie strażnika parku – jakaś radiostacja, antyczna flinta, zapasy jedzenia, niepotrzebna krótkofalówka, walonki, jakieś ważne zeszyty.

 

rosja_bajkal_rybicki_1

rosja_bajkal_rybicki_3

Pietrowicz to szczwana bestia. Załatwił sobie posadę strażnika nie bez powodu. Tuż obok, za kilkoma górami i jednym wielkim lasem, znajdują się źródła Leny, którą on, Pietrowicz, ma zamiar spłynąć w lecie, po zakończeniu służby.

Całą Leną!

Lena jest dziesiątą rzeką świata pod względem długości (cztery tysiące czterysta kilometrów) i dziewiątą pod względem dorzecza (dwa miliony czterysta dziewięćdziesiąt tysięcy kilometrów kwadratowych). Sama jej delta jest niewiele mniejsza od Polski. To największa rzeka Rosji, której dorzecze znajduje się w całości w granicach kraju. Spływ trwa przynajmniej sześćdziesiąt dni. Przerażająco karkołomne i piękne przedsięwzięcie, kuszące wielu podróżników, w tym oczywiście i mnie. Pożyjemy, zobaczymy.

Pośród lodów Leny. Fragment książki „Długi marsz do wolności”

Tu ciekawostka: skąd wziął swój przydomek przywódca rewolucji październikowej?

Włodzimierz Iljicz podpisał się po raz pierwszy jako Lenin w 1901 roku, w korespondencji z Gieorgijem Plechanowem, który tytułował się z kolei Wołginem. Lena to największa rzeka płynąca w kierunku przeciwnym niż Wołga (czyli z południa na północ), pseudonim miał więc służyć podkreśleniu zdecydowanej różnicy poglądów obu panów. Plechanow rzeczywiście miał inne podejście do rewolucji, skoro po rozłamie w partii socjaldemokratycznej został przywódcą mienszewików, stojących w opozycji do leninowskich bolszewików. Na stałe przydomek przylgnął do Lenina po ukazaniu się w 1902 roku książki Co robić?, która przyniosła mu niekwestionowaną sławę i rozpoznawalność. Przyszło zapomnieć o pozostałych stu czterdziestu ośmiu dotychczas używanych pseudonimach.

 

rosja_bajkal_rybicki_7

rosja_bajkal_rybicki_9

rosja_bajkal_rybicki_8

Pietrowicz jest chytry, bo po pierwsze: nie tak łatwo dostać pozwolenie na spływ od samych źródeł. On, strażnik parku, oczywiście go nie potrzebuje. Po drugie, dostanie się w te okolice nie jest wcale tanie, a jego, Pietrowicza, przywieziono tu na koszt państwa. Po trzecie, może spokojnie zrobić niezbędny rekonesans i dobrze się do tej wyprawy przygotować.

– Bo dobre przygotowanie to podstawa, chłopcy!

Wie, o czym mówi. Zeszłej zimy w zaledwie pięćdziesiąt trzy dni obszedł samotnie jezioro dookoła. Fakt, że udało się to dopiero przy trzecim podejściu, budzi tylko większy respekt dla determinacji Pietrowicza. Za pierwszym razem w ogóle nie spodziewał się, jak kapryśny i złośliwy bywa starik Bajkał. Może nie okazał mu wystarczającego respektu?

– To Bajkał decyduje, czy kogoś do siebie dopuści, czy nie.

Zgoda. Druga próba poszła już lepiej – udało mu się przejść całe zachodnie wybrzeże, ale nie dość mądrze rozłożył siły i nie dał rady zrealizować planu do końca. On, Pietrowicz, ma na oko sześćdziesiąt lat i żonę czekającą wiernie w wiosce niedaleko Krasnojarska. Po co ci to, Pietrowiczu?

– Maluję trochę. Trochę rzeźbię. Domek dla turystów buduję, na lato będzie gotowy. Od starej odpoczywam. No, a przede wszystkim piszę książkę. To będzie traktat podróżniczo-filozoficzny. O Bajkale.

A właśnie. Miejsce zobowiązuje. Trzy lata wcześniej, pod oknem, przez które Pietrowicz wypatruje dziś rowerzystów, siedział Francuz, Sylvain Tesson. Siedział tak przez pół roku, popijając wódkę i pisząc całkiem niezłą książkę W syberyjskich lasach, przełożoną niedawno na polski. Patrząc w okno, doszedł do oryginalnych wniosków:

Stół przylegający do wschodniego okna zajmuje całą jego szerokość na rosyjską modłę. Słowianie mogą godzinami wpatrywać się w krople na szybach. Czasem wstają, napadają na jakiś kraj, robią rewolucję, a potem wracają marzyć u okna w przegrzanej izbie.

Ciekawe.

 

rosja_bajkal_rybicki_10

rosja_bajkal_rybicki_5

On, Pietrowicz, jest nie tylko pisarzem, ale i poetą. Na ścianie wolnej od obrazów, przyborów malarsko-rzeźbiarskich i dyrdymałów strażnika parku, wisi arkusz papieru wielkości pół na półtora metra, a na nim wiersz:

Bajkał solo
Muszę, ja muszę – uwierzyć,
Że jest na świecie tym dobro,
Które można zmierzyć,
Odpowiedzieć dobrem na dobro!
Muszę, ja muszę – przyznam się,
Tobie Bajkale, Odę napisać,
W ciszy zimowia się postaram,
Inaczej po cóż miałbym żyć.

Przylądek, na którym stoi strażnicza chatka, nazywa się Siewiernyj Kiedrowyj. Tutaj zawraca czas i kończy się świat. Jedyny jego mieszkaniec czesze koty i buduje domy, rąbie drwa, pisze wiersze na ścianach, a książki w zeszycie. Nie ma czasu na nudę. W grudniu i styczniu, gdy lód zamarza, oraz w kwietniu i maju, gdy rozmarza, jest zupełnie odcięty od świata. Nie da się do niego dolecieć nawet helikopterem. Od czasu do czasu odwiedzają go ludzie tacy jak my – bratnie dusze. Albo podróżnicy, których spotkał podczas poprzednich wypraw. Bajkał ma magnetyczną siłę przyciągania, co rosyjscy badacze umieją nawet wyjaśnić naukowo. Chodzi z grubsza o to, że jako centrum energetyczne (o tym później), napełnia człowieka mnóstwem pozytywnych uczuć i dobrą energią, która uzależnia, do której się potem tęskni. Coś jak lekki narkotyk. Warunek jest jeden – człowiek musi być otwarty na spływające na niego dobro, nie uciekać przed nim. Nieważne, ile w tym prawdy, faktem jest, że praktycznie wszyscy „ekstremalni” podróżnicy, których spotkaliśmy, byli już wcześniej na Świętym Morzu. Łącznie ze mną. A ci, dla których był to pierwszy raz, zadeklarowali, że wrócą. Łącznie z Wichrem.

I nikt tu się z takich teorii nie śmieje.

 

rosja_bajkal_rybicki_12

rosja_bajkal_rybicki_13

Pietrowicz, z wysokości swojej pozycji siwobrodego starca – mędrca pustelnika ugaszczającego złaknionych przybyszy uchą, pyta:

– A skąd wy sami?

Więc odpowiadamy, że z Polszy, a skoro rozmowa zeszła na podróże i podróżników, to mamy się czym pochwalić. Wyjechaliśmy z Poznania, a czy on, Pietrowicz, słyszał o Kazimierzu Nowaku, który osiemdziesiąt lat temu, wyruszył z tego samego Poznania, tak jak my, rowerem, żeby samotnie objechać Afrykę?

Nie słyszał. Ale czy my słyszeliśmy o Glebie Trawinie, który mniej więcej w tym samym czasie wyruszył z Kamczatki, żeby samotnie objechać Związek Radziecki?

– Objechać ZSRR rowerem? Czy to w ogóle możliwe?
– A Afrykę? Też sobie tego nie wyobrażam!

To prawda, Kazik i Gleb mieliby spore szanse, żeby zostać najlepszymi kumplami, gdyby tylko historia pozwoliła im się spotkać. Urodzony w 1902 roku Trawin (pięć lat młodszy od Nowaka), zaczął swoją podróż w 1928 roku, a skończył w 1931, gdy Kazik właśnie wyjeżdżał do Afryki.

Bajkał zimą. Na rowerze – zdjęcia Jakuba Rybickiego

I niech ktoś jeszcze spróbuje nazwać mnie szaleńcem. Dwóch panów osiemdziesiąt lat temu, na prymitywnych rowerach, dokonało wyczynów, które do dziś wydają się niewiarygodne. O ile zmarły w 1937 roku Nowak w ostatnich latach został przywrócony do powszechnej świadomości Polaków i zajął należne mu miejsce w panteonie największych podróżników, to biedny, długowieczny Trawin (zmarł w 1979 roku) jest w Rosji dość zapomniany. Wprawdzie w którymś pskowskim muzeum można podobno obejrzeć kilka pamiątek po rowerzyście, ale bądźmy szczerzy – niewielu Rosjan odwiedza muzea w Pskowie. Dzielny Gleb przejechał ponoć aż osiemdziesiąt pięć tysięcy kilometrów, co wydaje się dystansem absolutnie niewiarygodnym (może zepsuł mu się licznik?), nawet na ogromnych przestrzeniach Syberii (nasz Kazik pokonał „tylko” czterdzieści tysięcy kilometrów). Radziecki kolega czasem korzystał z pomocy psich zaprzęgów, albo szedł na nartach. Można mu to spokojnie wybaczyć. Warunki były tak ciężkie, że aż trudno to sobie wyobrazić. Zastanawiam się, ile razu pytano go: Po co? I dlaczego Stalin nie kazał go potem rozstrzelać? Nazywali go „człowiekiem na żelaznym jeleniu”. Podoba mi się.

 

Rozdział Pietrowicz jest fragmentem książki Po Bajkale. Rowerem przez Syberię wydanej przez Świat Książki w 2015 roku

Zdjęcia: Jakub Rybicki

Jakub Rybicki

Fotograf, dziennikarz, podróżnik, kolekcjoner dziwnych czapek. Jeździ po świecie w poszukiwaniu prawdy, dobra i piękna. Więcej zdjęć na jakubrybicki.pl.

Komentarze: Bądź pierwsza/y