Pojechaliśmy do „stanów” za chlebem – piszą w książce Byle dalej. Pod stopami słońca jej autorzy – Marta Owczarek i Bartek Skowroński. Brzmi jak zapowiedź opowieści o zarobkowej emigracji rodaków? To dobrze, bo książka jest zupełnie o czym innym. Nikt tu nie rzuca wszystkiego w diabły i nie rusza ku lepszemu życiu. Chociaż właściwie…

Właściwie to twórcy bloga Byle Dalej rzucają wszystko, żeby wyruszyć w podróż. Robią to w zasadzie po raz drugi. Wcześniej kiedy wpadli na taki pomysł nie mogli się zatrzymać przez 888 dni. Dokładnie tyle też czasu mija między zakończeniem poprzedniej wyprawy a rozpoczęciem tej, opisanej w książce Byle dalej. Pod stopami słońca.

Pamir, Hindukusz, Wachan – nazwy, które od dziesiątek lat rozpalają wyobraźnie podróżników. Choć dziś już nie stanowią zagadki, nie są terra incognita, poznane i opisane przez tych, którzy dotarli tam wcześniej, wciąż dla wielu pozostają symbolem wyprawy w nieznane. „Stany” Azji Centralnej, niegdyś rejon rywalizacji imperiów brytyjskiego i rosyjskiego w tzw. Wielkiej Grze, później zamienione w republiki stanowiące część Związku Radzieckiego, sztucznie ponaznaczane granicami, wreszcie niepodległe państwa, szukające swojej tożsamości w nowej posowieckiej rzeczywistości. Taki cel obrali Bartek i Marta wybierając przy tym motocykle jako środek transportu – chyba najlepszy jaki może być, aby udać się właśnie w tamtą część świata.

Pod Stopami Słońca nie jest jednak książką poświęconą motocyklom. Te stanowią tylko środek do realizacji planu. Środek znakomity gdyż motocykle w dziwny sposób budzą sympatię miejscowych, prowokują do rozmowy i wyzwalają gościnność. Tak więc wybór motocykla, nie dość, że pozwala dotrzeć tam gdzie ciężko dostać się np. samochodem, to zwyczajnie budzi zainteresowanie w rejonach, gdzie widok jednośladu nie jest codziennością. A wzbudzona ciekawość miejscowych zmienia podróż z objazdowego podziwiania krajobrazów i zabytków w coś głębszego. Pozwala wejść w interakcje, poznać ludzi, zobaczyć jak żyją, co lubią, jakie mają problemy. I na szczęście ta książka nie jest suchą relacją z wyjazdu, beznamiętnym przewodnikiem, pełnym obrazków ale pustym emocjonalnie. Jest żywa jak żywa jest kultura Kirgizów, Tadżyków, Wachów. Autorzy zgrabnie wyłuskują różnice jakie pojawiają się z każdą kolejną mijaną granicą. Próbują chociaż w minimalnym stopniu nakreślić geopolityczne tło regionu, zaistniałe podziały, waśnie, uprzedzenia. Dlaczego Finowie przestrzegają ich przed wjazdem do Rosji, Rosjanie przed wjazdem do Kazachstanu, a Kirgizi przed wjazdem do Tadżykistanu? Dlaczego granice republik są, wydawałoby się, nakreślone ręką pijanego i czemu Aszchabad to piękna utopia, która służy wybrańcom? I jak można cofnąć się o sto lat w czasie przekraczając jedną rzekę? Tego m.in. dowiecie się z tej książki.

Korytarz Wachański. Tam, gdzie zatrzymał się czas – zdjęcia Marty Owczarek i Bartka Skowrońskiego

Jednak nie jest to reportaż, i nie ma co szukać tu pogłębionych analiz sytuacji. Te znajdziecie w innych pozycjach. Dużo tu za to krajobrazów, przestrzeni zawartych w opisie i odbijających się w czytelniku wytężoną pracą wyobraźni malującej granatowe wody jeziora Issyk Kul kontrastujące z jasnobłękitnym niebem, bielejące szczyty potężnych siedmiotysięczników czy rozległe pustynie. W razie gdyby jednak wyobraźni nie stawało, w książce pojawia się całkiem sporo zdjęć, szkoda nawet, że nie więcej. Jest też trochę obaw, własnych przemyśleń i refleksji rodzących się w podróży. Do tego napisane to wszystko zgrabnym, swobodnym językiem, bez silenia się na nadętą erudycję i zbędne filozofowanie. Dzięki czemu bardzo przyjemnie i szybko się tę książkę czyta.

Tak naprawdę już po kliku pierwszych stronach miałem ochotę się spakować, odpalić motocykl i wyruszyć. Jeśli kiedykolwiek marzyliście o podróży do Azji Centralnej ta pozycja utwierdzi was w tym marzeniu, a jeżeli jeszcze nie zdążyliście o tym marzyć to jest szansa, że po tej lekturze zaczniecie.

Aha, autorzy naprawdę pojechali tam za chlebem. Z tym, że dosłownie.

Marta Owczarek, Bartek Skowroński, Byle dalej. Pod stopami słońca. Świat Książki

Tomasz Sulich

Od jakiegoś czasu ma ewidentne problemy z zaplanowaniem podróży. Dlatego odpuścił... planowanie. A podróże najlepsze wychodzą wówczas, gdy nie ograniczają nas żadne założenia. O tym co z tego wychodzi pisze na Pocket full of sand.

Komentarze: Bądź pierwsza/y