Długo zastanawiałem się jak opisać mój krótki pobyt w Kigali, stolicy Rwandy. Mieszkając od ponad roku w Afryce i będąc wcześniej w kilku krajach na tym kontynencie nie spodziewałem się wiele, raczej chaotycznego miasta, ze śmieciami walającymi się pod nogami, dzikim ruchem ulicznym, gdzie poruszanie się pieszo stanowi realne zagrożenie życia (z powodu milczącego założenia, że na drodze liczą się tylko kierowcy i ich samochody). Jednak już kilka chwil po otrzymaniu pieczątki wjazdowej zobaczyłem, że Kigali niekoniecznie pasuje do stereotypu.

Widok na Kigali, stolicę Rwandy

Kigali – miasto na wzgórzach. (Fot. Tomasz Ostrowski)

W Kigali wylądowałem koło północy, kontrola paszportowa przebiegła szybko i bezproblemowo (jadąc do Rwandy trzeba złożyć wniosek o wizę przez Internet, w ciągu trzech dni otrzymuje się mailem pismo autoryzujące wjazd do kraju, które trzeba wydrukować i przedstawić na granicy, koszt – 30$, płatne w punkcie granicznym). Pewną niespodzianką było prześwietlenie bagażu przed opuszczeniem hali przylotów (tak w zasadzie było to bardzo niewielkie pomieszczenie). Pogoda była w sam raz, przy wyjściu z budynku kilka osób, niewielu (jak na standardy afrykańskie) policjantów, taksówkarze zadowalają się jedną odpowiedzią, że nie potrzebuję ich usług. Generalnie wszystko zadbane i czyste, proste chodniki, równy asfalt, czyżby Rwanda nie była taka straszna jak ją malują?

Moto-taxi w stolicy Rwandy

Na pierwszym planie moto-taxi – jeden z popularniejszych środków transportu w Kigali. (Fot. Tomasz Ostrowski)

Kierowca zjawia się punktualnie, piętnaście minut po północy. Ruszamy w drogę, z parkingu wyjeżdżamy na dwupasmową, w pełni o oświetloną szosę. Na krawędzi jezdni, w poziomie asfaltu, odblaski informujące o końcu tejże – coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu. A potem chodnik, szeroki i równy. Specjalnie to podkreślam, bo w Afryce chodniki nawet przy głównych drogach nie są żadną oczywistością.

Mój kierowca jakoś w trzecim zdaniu przechodzi do tematu ludobójstwa. Nie muszę się pytać o to czy jest Tutsi czy Hutu, co zresztą podobno jest dużym nietaktem. Jest on Tutsi, jego rodzina uciekła z kraju w czasie ludobójstwa 1994 roku, wychował się w Nairobi. Do Rwandy wrócił bo jak powiedział, jest to zupełnie inne kraj niż ten, z którego uciekł wraz z rodzicami. Wierzy, że może odnieść tu sukces, w Kenii uchodźcom żyje się ciężko.

Po dłuższej chwili skręcamy z głównej drogi (która ani przez chwilę nie przestała być równa, oświetlona, z chodnikami po boku, w boczną ulicę, co prawda bez asfaltu ale utwardzoną), aby po chwili dotrzeć do hotelu. Moje pierwsze chwile w Kigali zdecydowanie potwierdziły powiedzenie, że podróże kształcą.

Moja wizyta przypadła na ostatnią sobotę miesiąca – dzień prac publicznych. Raz w miesiącu, w sobotnie przedpołudnie, wszyscy zdolni do pracy mieszkańcy Rwandy (no prawie wszyscy, jakaś obsługa w moim hotelu na szczęście została) pracują w tzw. czynie społecznym, naprawiają drogi, wykonują drobne naprawy w szkołach, sprzątają tereny publiczne itd.

Mój hotel był położony trochę na uboczu więc żadna z prowadzących do niego dróg nie była wyasfaltowana ale po krótkim marszu na szczyt wzgórza (hasło promocyjne Rwandy to Kraj tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów) docieram do centrum Kigali. Miasto jest puste, nie ma ludzi, samochodów czy motocykli, ale również nie widzę nikogo pracującego w ramach dnia robót publicznych. Oznaki życia zaczynają pojawiać się gdzieś koło godziny 11.

Camp Kigali Memorial - relacja z podróży po Rwandzie

Camp Kigali Memorial, miejsce śmierci belgijskich żołnierzy. (Fot. Tomasz Ostrowski)

Dużym zaskoczeniem jest to, że centrum stolicy wygląda jak… centrum – gęsta zabudowa, kilka wysokich budynków, centrum handlowe, chodniki wyłożone dobrze znaną kostką beton bruk. Europa chciało by się powiedzieć. Z drugiej strony Kigali jest jak większość stolic w Afryce – w zasadzie nie ma tu atrakcji turystycznych, a miejsca które opisują przewodniki związane są z wydarzeniami 1994 roku.

Ruszam więc idealnie wysprzątaną Ave de la Paix w kierunku pierwszego z nich, Camp Kigali Memorial. Na początku kwietnia 1994 roku, na samym początku ludobójstwa, brutalnie zamordowano tam dziesięciu belgijskich żołnierzy z sił pokojowych ONZ. Ich zadaniem była ochrona wywodzącej się z plemienia Tutsi premier rządu jedności narodowej, Agathy Uwilingiyimana, która była jedną z pierwszych ofiar masakry.

Drugie miejsce to Centrum Pamięci ofiar ludobójstwa z 1994 roku (Memorial Center), które znajduje się kilka wzgórz za centrum. Najszybszym sposobem dostania się tam jest moto-taxi. W hotelu upewniłem się co do kosztu usługi, powinno to być 500 lokalnych franków (jakieś 2,20 złotego), więc teraz, nim wyruszę w drogę, pytam się kierowcy ile będzie mnie to kosztowało. Odpowiedź: 500 franków. I kolejna niespodzianka – moto-taxi jest wyposażone w dwa kaski. Takich detali nie widziałem korzystając z tego środka transportu w Cotonou czy Lome, w Nairobi natomiast kask zazwyczaj posiada tylko kierowca.

Kigali, stolica Rwandy - relacja

Kigali – widok na centrum miasta. (Fot. Tomasz Ostrowski)

Na miejscu okazuje się, że obcokrajowcy są wpuszczani dopiero po godzinie 14, a mój zegarek pokazywał kilka minut przed 13. Trudno, idę na spacer po okolicy – chodnikiem, wzdłuż ulicy z pięknym asfaltem, przy niej co jakieś pięćdziesiąt metrów stoi słup oświetleniowy z przewodami elektrycznymi poprowadzony pod ziemią. Jak już wspomniałem – są to przedmieścia Kigali, w dodatku nie wygląda to na jakąś pokazówkę dla obcokrajowców, asfalt, chodnik i latarnie ciągną się jeszcze długo poza zabudowaniami Centrum Pamięci. Piszę o tym dlatego, że coś takiego widzę w Afryce po raz pierwszy. Rwanda znów pozytywnie zaskakuje.

Ludobójstwo w Rwandzie zorganizowane było przez członków plemienia Hutu i skierowane przeciwko Tutsi oraz tym Hutu, którzy nie popierali eksterminacji (nazywani są oni „umiarkowani Hutu”). Wystawa, którą można obejrzeć w Centrum Pamięci wydaje się być obiektywna. Jest mowa o zbrodniach dokonanych zarówno na Tutsi, jak i na umiarkowanych Hutu, o Belgach, którzy w latach 30. ubiegłego wieku formalnie podzieli ludność na Hutu i Tutsi wprowadzając dowody osobiste z wpisaną przynależnością plemienną (Rwanda była najpierw kolonią niemiecką, a potem belgijską), o postawie kościoła katolickiego, która jest bardzo niejednoznaczna (w 1994 wielu katolickich księży Hutu brało aktywny udział w masakrach ludności Tutsi). Ekspozycja opisuje również inne ludobójstwa na świecie, m.in. tureckie dokonane na ludności ormiańskiej i Holocaust. Warte odnotowania jest, że w części poświęconej temu ostatniemu znajduje się rzetelnie przygotowany opis obozu zagłady w Treblince.

Stolica Rwandy, Kigali. Ulica na przedmieściach

Przedmieścia Kigali. (Fot. Tomasz Ostrowski)

Wracając do centrum Kigali postanowiłem nie uzgadniać wcześniej ceny za przejazd moto-taxi. Nie było zresztą takiej potrzeby, bo i tak zapłaciłem 500 franków bez żadnego targowania się.

Mój pełen pozytywnych niespodzianek dzień w Kigali powoli dobiegał końca. Stolica Rwandy okazała się być przyjaznym miastem, po którym można swobodnie pochodzić po ulicach w poszukiwaniu niczego. Jedynie co jakiś czas zaczepią cię tu uliczni sprzedawcy (co jest w pełni zrozumiałe, tak zarabiają na życie), czy dzieci wołające muzungu (tak we wschodniej Afryce nazywa się białego człowieka). Można przysiąść przy fontannie na głównym rondzie i, nie będąc przez nikogo niepokojonym, wsłuchując się w szum wody, popatrzeć na wzgórza otaczające Kigali.

Jeszcze w ramach hasła „podróże kształcą” kilka informacji na temat współczesnej Rwandy:

  • Ludobójstwo 1994 roku trwało od kwietnia do lipca. W ciągu trzech miesięcy zginęło od pół miliona do miliona Tutsi i umiarkowanych Hutu, masakry zakończyły się wraz z wkroczeniem sił Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, ugrupowania założonego przez w Ugandzie przez uchodźców Tutsi, którzy do tego kraju uciekali z Rwandy już od lat 60. ubiegłego wieku. RFP jest do dzisiaj dominującą siłą polityczną w Rwandzie;
  • Osądzeniem Hutu odpowiedzialnych za ludobójstwo zajął się specjalny trybunał z siedzibą w Aruszy (Tanzania), trybunał nigdy nie zajął się ściganiem Tutsi, który dopuszczali się krwawego odwetu na Hutu. Opisuje to Carla Del Ponte w książce The Hunt: Me and War criminals, która w latach w latach 1999-2003 pełniła funkcję prokuratora trybunału;
  • Od wielu lat w rankingach Freedomhouse Rwanda klasyfikowana jest jako jedno z najmniej „wolnych” krajów na świecie;
  • Z drugiej strony w rankingu postrzegania korupcji sporządzanym przez Transparency International Rwanda opisywana jest jako jednej z najmniej skorumpowanych krajów w Afryce (wyprzedzają ją Seszele, Republika Zielonego Przylądka i Botswana);
  • To jak dobrze zagospodarowane jest Kigali świadczy o tym, że spora część pomocy międzynarodowej wykorzystywana jest zgodnie z przeznaczeniem, co w Afryce nie jest oczywistością;
  • W izbie niższej rwandyjskiego parlamentu dla kobiet zagwarantowane są 24 na 80 miejsc. W obecnej kadencji zasiada w niej łącznie 51 kobiet, co stawia Rwandę na pierwszym miejscu na świecie jeżeli chodzi o udział kobiet w organach władzy ustawodawczej.

PS. Tym, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej na temat ludobójstwa w Rwandzie i jego następstw, bardzo polecam książkę Wojciecha Tochmana Dziś narysujemy śmierć, z zaskakującym polskim wątkiem. Do przeczytania jednym tchem.

Tomasz Ostrowski

Odwiedził 65 krajów na 3 kontynentach (stan: październik 2014 r.). Lubi schodzić z utartych szlaków, po Europie zwykł podróżować koleją. Przez rok w Słowenii, obecnie mieszka i podróżuje po Afryce. Więcej na www.gotardus.net.

Komentarze: 2

A.F. 16 lipca 2015 o 10:00

Świetny artykuł, dziękuję za niego. Tylko jedna uwaga: Agatha Uwilingiyimana pochodziła z Hutu, z „umiarkowanego” południa Rwandy, w odróżnieniu od prezydenta i jego kliki, którzy pochodzili z „radykalnej” północy.

Odpowiedz

Natalie 18 września 2016 o 13:39

Czy mogłabym poprosić kogoś (kto był już w Rwandzie) o porady, wskazówki jak dobrze przyszykować się do wyjazdu do Rwandy i jakie szczepienia obowiązują przed wyjazdem? Co jest warte zobaczenia w Kraju Tysiąca Wzgórz? Proszęęęęęę. Niech mi ktoś pomoże. natt926@wp.pl :) :) Pozdrawiam

Odpowiedz