Pewnego grudniowego dnia czwórka znajomych i Starcraft wjechało do Maroka w poszukiwaniu fal i przygody. Przejechali wybrzeżem Oceanu Atlantyckiego od Tangeru, przez małe mieścinki, większe miasta aż po południowe zakamarki tego pięknego kraju…

Tutaj mięta smakuje jak nigdzie indziej, ludzie potrafią rozmawiać bez znajomości języka, a kozy chodzą po drzewach. No i fale są zachwycające, bo zima to czas kiedy w wybrzeże Maroka wymierzone są silniejsze prądy oceaniczne niż zazwyczaj.

1. MAROKO, Safi. Bedford Starcraft. Ten camper-legenda właścicieli zmieniał średnio co sezon surfingowy, a dla mnie w połączeniu z całym wyjazdem stał się małym urzeczywistnieniem marzeń. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

2. MAROKO, Tiznit. W środku stos desek surfingowych i 4 osoby. Nocleg: jedna osoba z przodu na wygodnej kanapie w towarzystwie kierownicy, druga osoba w kabinie nad nim – sypialni, a reszta śpi smacznie w salonie, gdzie po złożeniu stolika powstaje łoże. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

3. MAROKO, Imssouane. Co to? Tak, to kozy. Czarne Kozy. Czarne kozy, które chodzą po drzewach arganowych i wyjadają owoce, które następnie wydalają. W odchodach Berberowie wyszukują orzeszki, które kobiety w wiosce myją i wyciskają z nich olej arganowy. Tak powstaje substancja przywracająca młodość i osiągająca zawrotne ceny na rynkach światowych.

4. MAROKO, okolice Safi. Jak w wielu miejscach na świecie północ, to nie to co południe. Tak też jest i w Maroku. Przemieszczając się wzdłuż wybrzeża przez miasteczka i miasta byłem świadkiem jak zmienia się wszystko, od architektury przez herbatę i jedzenie, aż po ludzi. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

5. MAROKO, Taghazout. Oddalając się od Europy, świat który mijaliśmy zaczynał stawać się uprzejmy, smaczniejszy i bardziej uśmiechnięty. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

6. MAROKO, Sidi-Bibi. Tagin, Tajine, Tadżin – to tradycyjna, przepyszna potrawa w Maroku, ale również ceramiczne naczynie. Potrawa to za wąskie określenie, jest to raczej wyjątkowy sposób przygotowywania posiłków. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

7. MAROKO, Sidi-Bibi. W środku tajine może być wszystko; marchewki, ziemniaki, ryby, czy też baranina lub kurczak - wszystko to, co jest sezonowo dostępne. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

7. MAROKO, Sidi-Bibi. W środku tajine może być wszystko; marchewki, ziemniaki, ryby, czy też baranina lub kurczak – wszystko to, co jest sezonowo dostępne. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

8. MAROKO, Sidi-Bibi. Potrawy są duszone. Dolna warstwa jest przypalona, a cała reszta przesiąknięta niesamowitym aromatem składników i oczywiście marokańskich przypraw m. in. szafranu, kardamonu i kuminu. Tajine podaje się zazwyczaj z kaszą kuskus lub świeżo upieczonym chlebem. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

9. MAROKO, Taghazout. Safi, Taghazout, Imsouane, to 3 słynne spoty surfingowe w Maroku. Z roku na rok przybywa surferów, a wraz z nimi turystów. Sklepiki spożywcze przy głównych ulicach wypierane są przez sklepy surfingowe i restauracje. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

10. MAROKO, Taghazout. Jest to powolny proces i ma miejsce zazwyczaj przy głównych miejscówkach. Czy dobrze, czy źle… tego nie wiem. Gotują wyśmienicie, ale wizyta w sklepie spożywczym lub na targu rybnym to coś, co zostaje w pamięci. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

11. MAROKO, Essaouira. Jak plus i minus, czerń i biel, tak pieniądze rodzą ubóstwo. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

12. MAROKO, Agadir. Dżelaba, darija, djellabah, oraz jellāb to wierzchnia szata noszona zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety nie tylko w Maroku, ale także w innych krajach Afryki Północnej. Początkowo chroniła przed słońcem, wiatrem i piaskiem. Obecnie jest tradycyjnym ubiorem i ludzie noszą ją wszędzie. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

13. MAROKO, Essaouria. Dżelaba tradycyjnie jest wyrabiana z wełny, a jej kolor może świadczyć o stanie cywilnym. Ciemny brązowy przypisany jest kawalerom. A jak to działa w rzeczywistości? Pewnie różnie… (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

14. MAROKO, Sidi Bibi. Tu nie trudno jest spotkać kogoś z kim można po prostu pobyć. Ludzie są otwarci i mili, a co najważniejsze nie wbili sobie do głowy teorii, że aby z kimś rozmawiać potrzebny jest wspólny język. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

15. MAROKO, Taghazout. Mają też wspaniałą umiejętność do spędzania czasu na nic nie robieniu i nie robienia sobie z tego wyrzutów sumienia. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

16. MAROKO, Tifnit. Maroko to kraj, w którym pustkowia cieszą oko, kuchnia głaszcze podniebienie, miętowa herbata gasi pragnienie, a ludzie mogą wciskać nam pamiątki, uśmiechać się do nas, zapraszać do domu lub po prostu chcą nas poznać. Tu, jak chyba wszędzie, gdy my się otwieramy na ludzi, oni otwierają się na nas. (Fot. Bartolomeo Koczenasz)

Bartolomeo Koczenasz

Ten radosny człowiek to działacz na rzecz uśmiechu w Polsce. Obecnie mieszka w Krakowie, gdzie studiuje, tworzy i prowadzi zajęcia z Jogi Śmiechu.

Komentarze: (1)

Katarzynka 21 lutego 2012 o 7:38

zacne fotografie.

Odpowiedz