666 kilometrów z dziećmi po Maroku. A będzie więcej
Napisał do mnie Kajtek: Pozdro z Chefchaouanu. Robię sobie tatuaże jak Crullu lulu. Pretekst to dobry, by pokazać Wam co się dzieje u Kajtostanów.
Fasola i Zbychu zabrali dzieciaki na rowery i pojechali do Maroka. Normalna rzecz, nieprawdaż? Zwłaszcza gdy starszy Kajtek, co myśli o tatuażach, skończył już trzy lata, a Ruta już dawno sześć miesięcy.
Szafszawan leży na północy, więc już stamtąd zniknęli i jadą dalej. Zapytałem ich oczywiście o to, jak się jedzie, czy się nie bali tak z dwójką małych dzieci wybierać w podróż i czy na rowerach w Maroko jest spoko. Długo nie było odpowiedzi.
Crullu lulu, bo my w dupie jesteśmy;)
Jakieś pieprzone powodzie, pada deszcz, zimno i pociesza mnie tylko to że u Was jest zimniej;) – napisała w końcu Mama Fasola.
A potem przeszła do sedna. A Zbychu wysłał zdjęcia. Oto czego się dowiedzieliśmy.
Sprawy mają się tak, że jest bardzo dobrze. Kajtek mówi, że super. Czy się baliśmy… nie:)
Jakby wiesz, to jest normalne przedłużenie naszego dotychczasowego życia, tylko bez stałego miejsca. Co prawda przeliczyliśmy się mocno, ale to tak to jest z planami. Myśleliśmy, że będzie łatwiej, że damy rade więcej kilometrów robić, a turlamy się, podjazdy dały nam ostro po dupie, ale dzięki temu jeździmy stopem co cieszy jak nie wiem, przede wszystkim Kajtka, który sam łapie stopa i to jest gitarka. Jedziemy już miesiąc, zrobiliśmy jakieś 666 km. Wszyscy nam dzieci całują, zabawiają, biorą na ręce. Pewnie jak byśmy nie byli takimi dzikusami, to bardziej byśmy się wbijali do ludzi, ale wybieramy naturę. Kajtek łapie podstawy arabskiego i francuskiego. Ruta się rozgadała i bawi się z muchami, bo zaczęła dostrzegać szczegóły.
Gubimy się w medinach, szalejemy na polach, w górach i jest pięknie. Dzieciaki maja rożne dni, czasem jest lepiej, czasem gorzej, ale nadal chce nam się jechać, myślę że nawet coraz bardziej. Bo początki były rożne, czasem chcieliśmy wrócić, jak dzieciaki dawały po dupie, ale chyba musiały się przystosować do nowego, innego życia. Rytm mamy jednak mniej więcej jak w domu. Wstajemy rano, jemy śniadanie, pakujemy się i wychodzimy, wyjeżdżamy coś zobaczyć, coś zrobić. Wieczorem, przed zachodem słońca, się rozbijamy, czytamy, bawimy się i idziemy spać. Czasem pod namiotem, czasem u ludzi, czasem w hotelu (póki co trzy noce tak spędziliśmy). Jedzenie jest smaczne, Kajtek miał tylko jedna srakę, a tak to cudnie. Ruta wcina mandarynki, za co pewnie w Polsce zabraliby mi prawa rodzicielskie. Tak to sobie leci. Tylko szkoda ze z nieba leci deszcz i powodzie są wszędzie.
Zobaczymy co dalej. Chcemy osiąść na chwile gdzieś w okolicach Agadiru na jakieś dwa – cztery tygodnie. Posiedzieć, poczuć klimat, pouczyć się języka. Zapraszamy.
Komentarze: 8
Justa 9 grudnia 2014 o 14:24
Ale przygoda! Turlajcie się bezpiecznie..tylko co z tą pogodą ;) ?
Odpowiedzania 9 grudnia 2014 o 17:58
no niezle, wytrwalosci im zycze w dalszej podrozy :)
OdpowiedzKasia 10 grudnia 2014 o 12:50
Robi wrażenie. Ile czasu Ruta spędza średnio w trasie? I czy nie przeszkadzają jej temperatury? :)
OdpowiedzKajtostany 12 grudnia 2014 o 9:35
Dzięki za wytrwałość, czasem się przydaje:)
OdpowiedzCo do jazdy, Rutka spędza w przyczepie maksymalnie 3 godziny, bo mniej więcej tyle wychodzi dziennie samej jazdy. Kajtek śmiga też na swoim rowerku, więc w przyczepie siedzi trochę mniej, ale z nim to już zero problemu. Rutka w przyczepie głównie śpi, choć ostatnio zaczęła duźo śpiewać. Temperatury są takie powiedzmy polska wiosna albo wczesna jesień, więc bez problemu.
Królu, mogłeś chociaż literówki poprawić, tak cudze listy ludzie czytają;)
Daniel 13 grudnia 2014 o 20:36
Hej
OdpowiedzJakiego namiotu używacie model/firma
Kajtostany 15 grudnia 2014 o 11:56
Big Agnes, Jack Rabbit 4SL. Dostaliśmy ze stanów od naszej kochanej rodziny.
OdpowiedzJagoda 2 stycznia 2015 o 21:39
A w tej budce to jakieś łóżeczko dla maleństwa?
OdpowiedzMM 10 lutego 2015 o 16:25
bilety mamy, lecimy za miesiąc. spanie zabukowane, i w przesiadce też, no i ze śniadaniami, oczywiście. Przeczytałam co Kajtostany tam powariowały i zaczynam się zastanawiać, czy to nie ja oszalałam. więc przerezewowuję… tylko na pierwszą noc. I hej przygodo!
Odpowiedz