Sam Childers: Każdy człowiek szuka nadziei
O Josephie Konym i Armii Bożego Oporu, o Afryce, uchodźcach i rodzinie rozmawiamy z Samem Childersem, znanym jako Kaznodzieja z karabinem (Machine Gun Preacher).
Sam Childers – niegdyś uzależniony od bójek, heroiny i motocykli. Ze strzelbą w ręku obstawiał transakcje narkotykowe. Sam również parał się handlem ciężkimi prochami. Dzisiaj z dawnego życia została mu wyłącznie miłość do motocykli. Przeszedł głęboką przemianę poświęcając resztę życia głoszeniu Słowa Bożego (ewangelista) i niesieniu pomocy dzieciom naznaczonym konfliktami w Sudanie Południowym. Historia jego życia została przedstawiona w filmie Machine Gun Preacher (Kaznodzieja z karabinem).
– To Twój pierwszy raz w Polsce. Jak Ci się podoba?
– Muszę powiedzieć, że podoba mi się Wasz kraj. Wiele rzeczy i miejsc w Polsce przypomina mi Stany Zjednoczone. Najbardziej chyba zimny klimat. Podobają mi się ludzie, bardzo smakuje mi jedzenie… aż za bardzo. Jest mi tu dobrze.
– Byłeś w kilku ważnych miejscach nawiązujących do historii Polski. Chyba pomnik Małego Powstańca w Warszawie był szczególnie ważny dla Ciebie z powodów osobistych?
– Nie jestem fanem historii, ale istnieją rzeczy, które mnie interesują i są ważne. Oczywiście chodzi o dzieci-żołnierzy, ofiary wojny. Ten rodzaj historii mnie interesuje, bo zajmuję się tym w Afryce. Dlatego ciesze się, że zobaczyłem trochę historii tutaj w Polsce.
– Polska to specyficznym kraj na mapie Europy, ale jesteśmy z tego dumni. Zmieniając nieco temat, uważasz że możesz być inspiracją dla innych ludzi?
– Myślę, że tak. Każdy człowiek szuka nadziei. Nie ważne czy mieszkasz w willi, czy śpisz na ulicy, czy jesteś bogaty, czy biedny, czy jesteś pijakiem, który nie ma się czym okryć, czy mężczyzną w eleganckim garniturze. Nieważne kim jesteś i tak szukasz nadziei. Myślę, że moje życie, to kim byłem i przesłanie jakie staram się przekazać, to właśnie nadzieja. Ludzie z całego świata zapraszają mnie na spotkania. Niekoniecznie z powodu pomocy jaką udzielam dzieciom w Afryce, ale raczej z powodu tego kim był Sam Childers kiedyś i kim jest teraz. Tu nie chodzi o moją prace na tamtym kontynencie, chodzi o historię mojego życia.
– Czyli uważasz, że ojciec może pokazać Sama Childersa jako bohatera i przykład dla swojego syna?
– Wierzę, że ojciec powinien powiedzieć tak: Weź przykład z Sama Childersa i ucz się na jego błędach, wykorzystaj historię człowieka, któremu ledwie się udało. Udało mi się zmienić poprzednie życie. Wyjść z niego.
Jednak czasem młodzi ludzie, słysząc o życiu które wiodłem, ekscytują się. Od razu przychodzą im na myśl sceny z filmów, bójki w barach, sprzedawcy narkotyków, super fury i mnóstwo dziewczyn. Oni tego pragną! A ja nie znajduję w tym stylu życia nic, co chciałbym zatrzymać. Kiedy to wszystko sobie przypominam, nie widzę w tym nic dobrego i godnego podziwu. Myślę, że ojcowie mogą wziąć historię mojego życia jako przykład, ale nie lubię nazywać siebie bohaterem, bo większość moich bohaterów leży już w trumnie. Wierzę, że mogę być raczej inspiracją i przykładem tego, co się powinno i czego się nie powinno robić ze swoim życiem.
– Nie chcesz być nazywany bohaterem. Ale nie czujesz się czasem jak bohater?
– Nie, niespecjalnie. Czuje się jak osoba, która dokonała dobrych wyborów. Mój ojciec nauczył mnie w ten sposób wybierać i podejmować decyzje. Był twardym facetem, ale zawsze nas uczył stawać po stronie dobra, nawet jeśli los się temu sprzeciwia. Tak więc nie uważam się za bohatera, wolę być przykładem dla innych.
– Myślę, że można podzielić Twoje życie na „przed” i „po”. Pomiędzy tym jest punkt albo cienka linia, którą przekroczyłeś i jesteś tu gdzie jesteś, tym kim jesteś. Poprzednie życie było kompletnie poza Twoją kontrolą. Ale wydaje mi się, że coś nad Tobą czuwało…
– Życie, nie tylko moje, ale każdego kto kiedykolwiek borykał się z uzależnieniem, jest poza kontrolą. Nigdy nie miałem problemu z alkoholem, tylko z narkotykami. Za młodu. To było jakieś trzydzieści lat temu. Myślę, że uzależnieni starają się pchnąć swoje życie na właściwy tor, tylko większości się to nie udaje. Nie potrafią znaleźć właściwej drogi. Byłem szczęściarzem, miałem farta lub swojego Anioła Stróża. Jakkolwiek tego nie nazwiemy, jakichkolwiek słów nie użyjemy, fakt jest taki, że dzięki temu udało mi się wyjść z uzależnienia.
– Jesteś pastorem?
– Nie, jestem ewangelistą (przyp. wg hierarchii Ewangelikalizmu). Pastor to ktoś kto obserwuje, prowadzi i pilnuje stada. Działa stacjonarnie, nie rusza się z miejsca. Ja jestem ewangelistą, odwiedzam kościoły, miasteczka i przeróżne lokale, aby wstrząsnąć i przebudzić ludzi. Opowiadam o tym, co przeżyłem i rozprzestrzeniam Słowo Boże. Później, jak odchodzę, to właśnie pastor sprząta po mnie cały bałagan.
W ostatnich latach stałem się tak zwanym mówcą motywacyjnym. Wierzę, że słowa które Bóg mi podarował, motywują ludzi. Coraz więcej firm do mnie dzwoni i zaprasza, abym przemawiał. Nie chodzi już tylko o same kościoły. Teraz ewangeliści przeradzają się w trenerów motywacyjnych dla różnych firm.
– Chrześcijaństwo jest religią pokoju i miłosierdzia. Jak to się ma do słów, które kiedyś powiedziałeś, że Bóg kocha wojowników?
– Nie pamiętam, abym kiedykolwiek tak powiedział. Może usłyszałeś to w filmie? Ale faktem jest, że Bóg kochał ludzi Starego Testamentu. To byli prawdziwi ludzie Boga, Boży wojownicy. Gedeon, Dawid… Ja nawet nie dorastam im do pięt. Ale wierzę, że Bóg chce, abyśmy w życiu zajmowali stanowisko jako chrześcijanie. Chodzi tu po prostu o pomoc. O coś tak prostego jak zatrzymanie się na drodze, aby pomóc nieznajomemu zmienić koło.
Z powodu mojego imienia, opowieści i filmu, ludzie myślą że jestem agresywnym Kaznodzieją z karabinem. Jestem człowiekiem, który zajmuje stanowisko. Może to oznaczać zapobiegnięciu bójce w szkole, stanięciu w obronie słabszego na ulicy lub narażenie się na niebezpieczeństwo, aby uratować komuś życie. Ja właśnie to sobą reprezentuję.
– Co byś powiedział Josephowi Konyemu, gdybyś się z nim teraz spotkał twarzą w twarz?
– Raczej niewiele bym mówił…
– To co byś zrobił?
– Wiesz…
– Nie pytam dlatego, żeby potwierdzić, że jesteś agresywnym Kaznodzieją z karabinem…
– … powiem to, co mówię wszystkim. Powtarzam to niemal codziennie, bo ludzie zadają mi na ten temat pytania. Nie chce rozmawiać o przemocy. Nie jestem człowiekiem agresywnym. Ale gdybym go zobaczył, trudno powiedzieć jaka byłaby moja reakcja. Obawiam się, że nie byłaby dobra.
Są dwie rzeczy, które mogłyby się wydarzyć. Po pierwsze: spytałbym czy jest zatrzymany przez władze. Jeżeli nie, to upewniłbym się, że znajdzie się w więzieniu. Jeżeli natomiast byłby pod nadzorem władz, zapytałbym go, czy to co zrobił dzieciom, kobietom, cywilom było tego warte…
Wierzę w prawo i praworządność w każdym kraju. Biblia nakazuje nam się tego prawa słuchać. Jednak prawo w każdym kraju jest różne, od Stanów przez Australię i Polskę po Afrykę. Moja reakcja zależałaby od miejsca w którym aktualnie bym się znajdował.
– Bywałem i w Ugandzie, i w Sudanie Południowym. Rozmawiałem z ludźmi naznaczonymi przez działania Armii Bożego Oporu i słyszałem opinie, że należy mu wybaczyć.
– Ludzie z jego miasta, z jego plemienia, mówią o przebaczeniu. Jednak ci, którzy tak mówią są zastraszeni. Joseph Kony jest złym człowiekiem. Ktoś kto odcina usta i uszy starszej kobiecie jest opętany. Jest skończonym szaleńcem. Nie mówimy o kimś, kto wdaję się w bójkę. Mówimy o szaleńcu, który potrafi wyciąć dziecko z brzucha ciężarnej kobiety. To niesłychane!
Myślę, że to przez skalę strachu, niektórzy powiedzą Wybaczcie mu! Ale ci, którzy tak mówią, odchodzą bo się po prostu boją. Tak więc, każdy inaczej na niego zareaguje, zależnie od tego jak bardzo się boi. Jednak nawet ten, który chce mu wybaczyć, powie że Joseph Kony jest bardzo złym człowiekiem.
– To fakt, ale prawdę mówiąc nie wygląda na kogoś tak złego.
– Nie wiem, ja patrzę ludziom w oczy. Wiele się możesz z nich dowiedzieć. I kiedy popatrzysz w jego oczy, widzisz szaleńca.
– Tak, to prawda!
– Na każdym zdjęciu widać w jego oczach szaleństwo.
– Możliwe jest, aby ponownie zintegrować ze społeczeństwem dzieci-żołnierzy?
– To możliwe. Aktualnie pracujemy nad resocjalizacją i rehabilitacją dzieci-żołnierzy i ofiar wojny. Są różne rodzaje ofiar dotkniętych wojną. Jednym z nich jest dziecko-żołnierz, drugim – jego ofiara. Kiedy mówię dzieci-żołnierze, ludzie myślą, że pracuje z jedenasto-, dwunastolatkami. Ale ci chłopacy mają już ponad dwadzieścia lat, bo wojna dawno się skończyła. Wierzę, że można im pomóc, i najlepiej to zrobić za pomocą miłości. Nie ważne czy chrześcijanin, czy nie, każdy powie, że miłość przemienia ludzi.
Pracowałem z niektórymi chłopakami na gospodarstwie, uczyłem ich obsługi i naprawy maszyn. Kiedyś jeden z nich powiedział mi, że nikt nigdy wcześniej nie poświęcił mu tyle czasu, aby czegoś go nauczyć. Nie wiem czy ludzie się boją dzieci-żołnierzy. Nie wiem czy myślą, że nie da się ich nic nauczyć. Może myślą, że na to nie zasługują? Nie wiem! Ale za to wiem, że praca z nimi przynosi wspaniałe rezultaty.
– Wydaje mi się, że władza i pieniądze zmieniają dusze afrykańskich przywódców, pomimo wielkich idei, które im kiedyś przyświecały. Być może to jest właśnie przyczyna, dlaczego niektóre afrykańskie kraje wyglądają tak jak wyglądają. Przykładem może być Sudan Południowy, gdzie aktualnie toczy się wojna domowa. Dwóch liderów, Riek Machar i Salva Kiir, walczy ze sobą…
– Musisz zrozumieć prawidła tej wojny. Wiceprezydent Riek Machar zdezerterował kiedyś z Sudanu Południowego i pojechał na Północ. Ogromy wpływ na niego i na wojnę domową, która niedawno się zaczęła ma Bashir. Omar al-Bashir. Ma on na celu tylko jedno, wywołać chaos w Sudanie Południowym. Tak, aby świat pomyślał, że ten kraj nie może funkcjonować samodzielnie. Innymi słowy, wojna w Sudanie Południowym to właśnie wina al-Bashira.
W mediach piszą, chociaż nie można wszystkiemu wierzyć, że szykuje się kolejna wojna. Gdy jednak zagłębisz się w ten temat i dotrzesz do sedna sprawy, zobaczysz że Omar al-Bashir jest główną przyczyną niepokojów w tej części świata. To on spowodował wojnę w Afryce Wschodniej. Uważam, że powinno się go odsunąć od władzy. Powinna to być decyzja polityczna, która będzie miała wpływ na wiele krajów w regionie.
Niektórzy uważają… Ja uważam, że jest on wspierany przez amerykański rząd. Ale oczywiście nikt tego nie potwierdzi. Wiadomo tylko, że al-Bashir jest jedynym w historii prezydentem na stanowisku, nad którym ciąży zarzut zbrodni przeciwko ludzkości i który nadal sprawuje władzę. Dlaczego tak jest? Informacje, które można znaleźć w Internecie dają na to odpowiedź.
Dlatego, że jest powiązany z rządem Stanów Zjednoczonych poprzez ropę. Więc, jeżeli pragniesz pokoju w Darfurze, Sudanie Południowym i krajach ościennych, jeżeli chcesz, żeby nie było już obozów dla uchodźców, aby dzieci przestały cierpieć z głodu, aby nie były okaleczane, prezydent al-Bashir musi zostać odsunięty od władzy.
– Czy jest zatem jakakolwiek nadzieja na przyszłość, nie chce powiedzieć dla całej Afryki, ale dla takich krajów jak Sudan Południowy, Republika Środkowoafrykańska, Nigeria? Czy jest jakakolwiek nadzieja dla tych ludzi?
– Pozwól mi sformułować to pytanie inaczej. Czy jest nadzieja dla świata?
– Mhmm…
– Czy jest nadzieja dla Stanów Zjednoczonych? Nie możemy się koncentrować wyłącznie na Afryce. Stany są naprawdę popapranym krajem. Mówimy o korupcji w Afryce, a jest przecież tyle korupcji w Stanach. Mówimy o skorumpowanych urzędnikach w Afryce. A w Stanach ich nie ma?
Pytasz czy jest nadzieja dla świata? Oczywiście! Poprzez Jezusa Chrystusa. Ale trzeba pamiętać o proroctwie. Jeśli wierzyć w Biblię, proroctwo musi się wypełnić. Dlatego wierzę, że czeka nas zagłada. Ale nawet jeśli ktoś nie wierzy w Biblię, może rozejrzeć się dookoła i zapewne powie to samo. Świat dąży do zagłady. Każdy, wierzący czy niewierzący, zgodzi się z tym stwierdzeniem.
– Jak powinna wyglądać pomoc humanitarna dla Afryki? Mam wrażenie, że często nie trafia ona do tych najbardziej potrzebujących.
– Masz absolutnie rację. Popatrz na wielkie organizacje, których nazw nie będę wymieniał, ale wszyscy je znają na całym świecie. Popatrz ile one wydają na bezpośrednią pomoc. Niektóre zaledwie jedną dziesiątą tego co otrzymują. Popatrz na obozy dla uchodźców. Ludzie żyją tam w złych warunkach, chorują, dzieci umierają z powodu chorób i głodu. Te organizacje tylko stawiają ogrodzenia wokół terenu i ich pilnują. Nie stanowią prawa ani wewnątrz, ani na zewnątrz. Ochraniają wyłącznie te ogrodzenia. To wszystko. A to są przecież największe obozy dla uchodźców. Nie wierz temu co piszą w gazetach. Porozmawiaj z ludźmi, którzy faktycznie są na miejscu i pomagają najbardziej potrzebującym. To właśnie należy zrobić, zanim wesprze się jakąkolwiek organizację.
– Jesteś uzależniony od Afryki?
– Kocham Afrykę, kocham tych ludzi. Kocham Ugandę i prezydenta Ugandy. Chciałbym, aby prezydent Stanów miał takie zasady moralne jak Yoweri Museveni. Niektórzy mówią, że Museveni jest za stary, aby rządzić. Uważam, że jakby pojawił się dobrze wykwalifikowany kandydat na prezydenta, on zachowałby się honorowo i zrezygnowałby z władzy. Ale przez dwadzieścia lat nie widziałem w Ugandzie godnego następcy. Gdyby ktoś taki się pojawił, Museveni oddałby mu władze. Z miłości do kraju.
– Spotkałem się z opiniami ludzi, którzy uważają go za dyktatora.
– Czy jakikolwiek przywódca od zarania dziejów był powszechnie kochany? Nie. Nie uważam, żeby Museveni był dyktatorem. Ostatnie wybory były bardzo sprawiedliwe. Mieszkałem tam przez dwadzieścia lat, wiem co ludzie mówią, i na wsi, i w miastach. Większość ludzi kocha Museveniego. Nie mam prawa głosu w Ugandzie, ale gdybym mógł głosować, nikt by mnie nie przekonał, abym oddał głos na kogoś innego.
– A znasz historię oponenta Musaveniego, Kizzy Basigye?
– Wolałbym o nim nie mówić. Znam wiele historii na jego temat. Ten człowiek nie ma kwalifikacji i wykształcenia, aby sprawować urząd prezydenta. Prezydent Stanów Zjednoczonych czy jakiegokolwiek innego kraju, musi podejmować decyzje w imieniu ludzi, a nie w swoim. Tak więc Basigye nie nadaje się na prezydenta, tak samo jak ja się do tego nie nadaję.
– Boża Armia Oporu nie jest już zagrożeniem w Afryce. Niemalże…
– Nie zgadzam się!
– Dlaczego?
– Jest takie powiedzenie w Stanach, że nic nie jest skończone dopóki otyła pani nie zaśpiewa [przyp. It ain`t over till the fat lady sings]. A nie słyszę, żeby ktokolwiek tam śpiewał.
– Ale faktem jest, że Bożej Armii Oporu nie ma w Ugandzie już od wielu lat.
– To prawda. Uganda jest bardzo bezpiecznym krajem. Od dekady nie ma problemów z Armią Bożego Oporu. Ale co z Kongo? Co z terenami na których oni wciąż się znajdują? Nadal zbliżają się do granic Sudanu Południowego i terroryzują ludzi. Dopóki chociaż jedno dziecko cierpi z powodu Bożej Armii Oporu, to jeszcze nie koniec.
– W Nigerii działa najbardziej przerażająca organizacja – Boko Haram…
– Nie! Nie sądzę, aby była najbardziej przerażająca.
– Dlaczego?
– Al Shabab! Najbardziej niebezpieczną organizacją w Afryce jest Al Shabaab. Oczy europejskich i amerykańskich służb specjalnych skierowane są na nich. Boko Haram znajduje się w tej samej kategorii, ale świat aż tak bardzo się ich nie boi. Plotki mówią, chociaż nie możemy na nich w pełni polegać, że Al Shabab mają bliskie powiązania z ISIS oraz z Al Kaidą.
Koniec końców, terroryści to terroryści. Oni wszyscy są w jakiś sposób ze sobą powiązani. Wspierają siebie nawzajem. Ale gdybyśmy mieli kategoryzować terrorystów, Al Shabaab jest najbardziej niebezpieczną organizacją.
– Co powinniśmy zatem zrobić, co powinny zrobić nasze rządy, aby powstrzymać organizacje takie jak Boko Haram, Al Shabab, Armię Bożego Oporu i inne?
– Myślę, że trzeba zaoszczędzić pieniądze i pomóc uchodźcom na miejscu. Przede wszystkim jednak musimy wysłać tam służby specjalne i rozwiązać problem w ten sposób. Z powodu ISIS mamy teraz uchodźców, którzy szukają azylu w krajach, które same borykają się z problemami.
Uważam, że wszystkie granice powinny zostać zamknięte i oddziały specjalne z całego świata pod flagą Organizacji Narodów Zjednoczonych czy jakiejkolwiek innej organizacji, powinny się zaangażować i rozwiązać problem u źródła. Nie może być mowy o podejmowaniu jakichkolwiek rozmów z terrorystami. Oni muszą zostać powstrzymani.
Przyjmowanie uchodźców też nie jest rozwiązaniem. Lepiej przeznaczyć pieniądze na odbudowę ich państw. Wiele uchodźców przecież mówi, że wcale nie chcą tu być. Chcą wrócić do swoich domów. Tak więc popracujmy nad naprawą ich krajów. Zamknijmy granice, wyślijmy służby specjalne i rozwiążmy ten problem raz na zawsze.
– Moim zdaniem służby specjalne nie są w stanie rozwiązać problemu np. w Syrii. W tym konflikcie jest za dużo stron walczących przeciwko sobie, każdy z każdym.
– Uważam, że w momencie, gdy uda nam się pozbyć przywódców ugrupowań terrorystycznych, wtedy pozbędziemy się terroryzmu. Taka taktyka sprawdziła się podczas minionych wojen. Są ludzie tacy jak ty, którzy się z tym nie zgadzają, ale czy przez to mamy oddać nasz świat terrorystom? Bo celem ich przywódców nie jest Syria. Oni mają cały świat na celowniku. Więc jest tylko jeden sposób, aby z tym skończyć.
– Chciałbyś się zaangażować w pomoc w Syrii?
– Nie chodzi o to czy chciałbym się zaangażować. Lepiej spytać czy bym to zrobiłbym, gdybym miał taką możliwość. Gdybym mógł komuś pomóc, szczególnie dzieciom, niewątpliwie bym to zrobił, bez względu na to w jakim miejscu na świecie.
– Czujesz się szczęśliwy? Jesteś szczęśliwym?
– Jestem zwykłym człowiekiem. Mam złe i dobre dni, ale nie chce się skupiać na tych złych. Czy mam prawo narzekać? Jasne! Czy to robię? Nie!
– Moim zdaniem nie jesteś bohaterem. Jesteś człowiekiem, który zajął stanowisko i robi to co większość robić powinna. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że Twoja żona jest bohaterem.
– Tak. Ale już nie jesteśmy razem. Mamy nadal kontakt ze sobą, spotykamy się, rozmawiamy. Jest bardzo dobrą kobietą, ale nie jesteśmy już małżeństwem…
Bardzo trudno utrzymać związek małżeński przez dwadzieścia lat, jeśli ciebie wiecznie nie ma przy tej osobie. Afryka nie była jej powołaniem. W przeciwnym razie byłaby tam razem ze mną. Moim powołaniem jest Afryka. Nasza praca tak się rozprzestrzeniła na kontynencie i na całym świecie, że nie mogę teraz tego rzucić i tak po prostu odejść.
Mój przyjazd do Polski wzruszył ponad tysiąc ludzi i napełnił ich życie nadzieją. To może niewiele, ale co by było. gdybym nigdy tu nie przyjechał?
– W Twojej książce jest fragment opisujący moment w którym córka zadaje Ci pytanie: Tato, dlaczego kochasz afrykańskie dzieci bardziej ode mnie? Nie wiedziałeś jak jej to wytłumaczyć wtedy. Jakbyś to zrobił dzisiaj?
– Nie muszę już tego tłumaczyć mojej córce. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, że moja córka kierowała tą organizacją [przyp. Angels of East Africa] przez ponad osiem lat. Moja córka była w Afryce wiele razy i kocha te dzieci. Dlatego nie muszę jej niczego tłumaczyć. Ona doskonale zna odpowiedź dlaczego. Jedyny powód dla którego teraz jej tam nie ma, to problemy zdrowotne. Kiedy wreszcie udało się ją wyleczyć, to zaszła w ciążę po raz trzeci. Ma swoje własne dzieci. Niebawem urodzi kolejne. Tak że, ona wie dlaczego.
Moja rodzina zawsze miała jedzenie, dach nad głową, ubrania, opłaconą szkołę. Zawsze miała wszystko co potrzebowała. Jedynej rzeczy, której mojej rodzinie brakowało to mąż i ojciec. Nie było mnie na święta, ale zawsze były prezenty. Nie byłem na zakończeniu studiów, ale zorganizowałem przyjęcie. Czy byłem idealnym ojcem? Nie. Ale czy robiłem to, co musi robić ojciec, a o czym wielu ojców na świecie nie pamięta? Zdecydowanie tak.
Zdjęcia: facebook.com/MGP
Komentarze: Bądź pierwsza/y