Podobno wszystko, co piękne, kiedyś się kończy. Dla mnie największym pięknem tego świata, które odkrywam z każdą kolejną podróżą, jest dzikość nieokiełznanej przyrody. Zwłaszcza tej, która nie poznała człowieka. Jeszcze, bo niszczycielska sieć ludzkiej cywilizacji dociera coraz głębiej, nie pytając nikogo o zgodę. Czy jednak można zatrzymać coś tak wspaniałego, a przy tym ulotnego, jak życie?

Moje marzenia o weterynarii zaczęły się już we wczesnym dzieciństwie. Chłonęłam programy przyrodnicze i pragnęłam z całego serca być częścią tego niesamowitego świata. Postanowiłam więc poświęcić moją przyszłość na ratowanie zagrożonych gatunków.

W Tajlandii poznałam świat tygrysów i słoni, w Indiach zaś przeprowadziłam operację nosa wielbłąda i leczyłam święte krowy, o czym mogliście już czytać na Peronie4 (Życie w Indiach z perspektywy czterech łap). W Afryce pomagałam uwolnić lwy zaplątane w sieci kłusowników i uczyłam się tropienia zwierząt w buszu. Zostałam również zastępczą mamą małego nosorożca, którego matka została postrzelona dla rogu (Operacja Dzika Afryka. Jak zostałam mamą osieroconego nosorożca). Nie wyobrażam sobie, żeby te cudowne i niewinne stworzenia mogły kiedyś całkowicie zniknąć z naszej planety. Niestety, kolejne gatunki zbliżają się ku wymarciu.

Mrówkojad w ośrodku dla zwierząt w Boliwii

Mrówkojad i jego opiekun. (http://ambueari.blogspot.com/)

Praktyka w zawodzie weterynarza to rzecz nadrzędna i dlatego nie poprzestaję na zajęciach w szkole. Zaplanowałam kolejny projekt, tym razem w Ameryce Południowej. To właśnie w Boliwii kłusownicy najliczniej porywają matkom ich dzieci, mordują niewinnych i rozbijają zwierzęce rodziny. Zwierzęta trafiają na czarny rynek i stają się zabawką zarabiającą pieniądze. O tym, przez co przeszły, może tylko świadczyć ich udręczona psychika i wieczny lęk, objawiający się nadmierną agresją lub przeciwnie – ucieczką, nawet przed przedstawicielami własnego gatunku. Z takimi zadaniami muszą zmierzyć się pracownicy ośrodka położonego w amazońskiej dżungli. Uratowane zwierzaki mają tam szansę na rekonwalescencję i pomoc medyczną.

Puma w boliwijskiej dżungli

Dzikie koty nie nadają się do życia w niewoli – niewłaściwe warunki i opieka są przyczyną setek nieszczęść. (http://ambueari.blogspot.com)

Jednakże specjalistów weterynarzy również brakuje. Boliwia to jeden z biedniejszych państw Ameryki Południowej. W takich miejscach zwierzęta służą człowiekowi i mają zapewnić mu podstawowy byt. Nikt nie poświęci dużych pieniędzy na skomplikowane operacje, aby ratować alpakę czy innego czworonoga. I trudno się też temu dziwić. Żyjąc w tak trudnych warunkach ma się własne, również poważne problemy i nie ma czasu na myślenie o tym, że właśnie gdzieś w dżungli zginął kolejny jaguar.

Z podobnym problemem zetknęłam się już zarówno w Indiach, jak i Afryce. Może więc jest to nasz przywilej – ludzi cywilizowanego świata, dysponujących rozmaitymi środkami – aby naprawić to, co inny człowiek tak brutalnie zdeptał? Zwłaszcza, że większość porwanych zwierząt trafia właśnie do Europy i Stanów Zjednoczonych.

Można by długo debatować nad tym, dlaczego jest tak, jak jest. Przyczyn zubożenia świata zwierząt jest jednak wiele i warto je rozpatrzeć na wielu płaszczyznach. Weźmy na przykład niedźwiedzie andyjskie. Są skrajnie zagrożone wyginięciem. Rolnicy często zabijają je w obawie przed utratą własnej trzody, choć żywią się one w większości owocami, pędami i liśćmi i tylko niekiedy mniejszymi zwierzętami. Na skutek karczowania lasów źródeł pokarmu jest coraz mniej i to jest przyczyną pojawiania się niedźwiedzi w ludzkich wioskach. Ponadto poluje się na nie dla skóry, mięsa, pazurów, a nawet… woreczka żółciowego, który ma sporą wartość na czarnym rynku, gdyż służy jako „lek” w tradycyjnej medycynie chińskiej. Małe zabitych matek trafiają zaś do niewoli, gdzie nierzadko spędzają już resztę swego marnego żywota. Mimo to, wciąż mało wiemy o tych nieśmiałych, cudownych stworzeniach, co dodatkowo utrudnia działania mające je chronić.

Kolejny na liście – jaguar. Chroniony przez większość państw Ameryki Południowej z wyjątkiem Boliwii, gdzie polowania są wciąż uznawane za legalne. Głównym zagrożeniem dla tych kociaków jest intensywna transformacja dżungli w pola uprawne. Za parę lat mogą całkowicie wyginąć, również dlatego, że ich futro jest uważane za szczególnie cenne i eksportuje się je na olbrzymią skalę. Natomiast degradacja ich naturalnego środowiska sprawia, że coraz częściej szukają pożywienia wśród zwierząt hodowlanych, a rolnicy, mający na utrzymaniu swoje liczne rodziny i ledwie skromny dobytek, nie widzą innego wyjścia, jak postrzelenie „intruzów”. W cudzysłowie, bo to przecież ludzie wtargnęli z butami na prywatny teren świata zwierząt.

Podobnie ma się rzecz z pumami, które, jak i ostronosy, często są trzymane w niewoli jako zwierzęta domowe. Jak nietrudno się domyślić, w zdecydowanej większości ich właściciele nie są w stanie zapewnić swoim pupilom odpowiednich warunków do życia, co przynosi nieszczęsne skutki.

Wydra olbrzymia jest zabijana dla skóry, kondory tracą życie w ludowych obrządkach, a flamingom podkrada się jaja, które następnie sprzedawane są za ocean. Można by tak wymieniać w nieskończoność. Ponad 20 milionów (!!!) zwierząt różnych gatunków przemyca się rocznie z Ameryki Południowej. Trafiają do cyrków, hoteli i prywatnych domów pseudomiłośników.

Niedźwiedzie w klatkach

Te wszystkie niedźwiedzie niebawem stracą życie. Tylko dlatego, żeby pozyskać z nich tak cenione w medycynie chińskiej woreczki żółciowe.

W żadnym z tych miejsc nie czeka ich nic dobrego. Podczas długiego i stresującego transportu umiera aż 9 na 10 przewożonych zwierząt. W tym czasie poddawane są okrutnym torturom, mającym na celu uciszenie niewolników.

Ptakom zaszywa się oczy, aby nie dostrzegały światła, które jest bodźcem do śpiewu. Arom łamie się mostek, aby nie skrzeczały, a małpom podaje się rum, by je uspokoić i wyrywa się zęby, aby je poskromić.

Również laboratoria farmaceutyczne mają swój udział w tym barbarzyństwie– jad niektórych węży i żab wykorzystywany do produkcji leków dochodzi na rynku do wartości 1200 dolarów za gram, w związku z czym te gady i płazy stanowią cenną zdobycz.

Świat dzikich zwierząt jest zagrożony właściwie na wszystkich kontynentach. Jednakże w Boliwii, w przeciwieństwie na przykład do RPA, rząd nie jest zainteresowany ochroną bogactwa przyrody i nie wspiera działań takich ośrodków, jak ten, do którego planuję się udać. Położony w samej dżungli, zapewnia godne warunki odratowanym sierotom. Pod okiem behawiorystów mogą one odzyskać zdrowie psychiczne, weterynarze zaś czuwają nad fizyczną rekonwalescencją podopiecznych.

Ponieważ specjalistów jest mało, a pracy bardzo wiele, więc jestem pewna, że moja pomoc okaże się niezwykle potrzebna. Zwłaszcza, że niedawno park nawiedziła epidemia żółtej febry, przez co zginęło wiele małp, a także jedna puma. Pomagając zwierzętom, chcę uczyć się ich medycyny i zdobywać doświadczenie zawodowe tak, aby w przyszłości móc wykorzystać tę wiedzę w ratowaniu ostatniej dzikości naszej Ziemi. Wierzę, że mi się to uda.

Natalia Rożniewska

Studentka weterynarii, miłośniczka dzikich zwierząt i pasjonatka podróży. Najbardziej lubi podziwiać świat z końskiego grzbietu, a odwiedzane kraje poznaje pracując jako wolontariuszka.

Komentarze: 2

Aleksandra Jursza 13 grudnia 2013 o 14:56

Chciałabym pozyskać materiały na temat niszczenia życia i przyrody w krajach Trzeciego ŚWIATA MOGĄ TO BYĆ MATERIAŁY MULTIMEDIALNE LUB INFORMATORY PRZESŁANE NA ADRES SPACEROWA 19 66-010 nOWOGRÓD bOBRZAŃSKI

Odpowiedz

Basska 18 maja 2015 o 11:26

Ja też zawsze chciałam pomagać zwierzętom czy to w Polsce czy też za granicą. Uważam, że wolontariat to świetna sprawa. Od 2 lat należę do stowarzyszenia OTOZ i wiem, jak potrzeba jest pomoc tym stworzeniom. Cieszę się, że mogę coś dla nich zrobić.

Odpowiedz