Polskie ślady w Indiach
Indie były drugim po Iranie krajem, w którym w latach 1942-1948 tysiące Polaków znalazło bezpieczną przystań. Postanowiłem wyruszyć śladem miejsc, w których przebywali nasi rodacy.
Cechą charakterystyczną polskiego uchodźstwa ze Związku Radzieckiego w latach drugiej wojny światowej stał się jej niezwykły zasięg terytorialny obejmujący tak odległe kraje jak Meksyk, kraje afrykańskie, Bliski Wschód, Indie czy Nowa Zelandia. Indie były drugim krajem, w którym w latach 1942-1948 ponad pięć tysięcy Polaków znalazło bezpieczną przystań.
Przyczyną pobytu rodaków w tak odległym kraju była zaborcza polityka Stalina, który wraz z Niemcami dokonał rozbioru Polski. Aneksja połowy kraju, deportacje, aresztowania i polityka depolonizacyjna sprawiły, że w dalekich rejonach ZSRR znalazła się ogromna rzesza obywateli polskich pozbawionych wolności. W trakcie próby normalizacji stosunków pomiędzy rządami polskim i radzieckim w 1941 r. i ogłoszeniem tzw. „amnestii”, polscy wygnańcy starali się przedostać do tworzącej się armii polskiej, by u jej boku dotrzeć do kraju. Niestety Stalin miał inne plany wobec Polski i jego działania spowodowały podjęcie przez dowódcę wojsk polskich w ZSRR gen. Andersa decyzji o ewakuacji armii oraz grupującej się wokół niej ludności cywilnej. Stąd obecność 40 tys. uchodźców cywilnych w Iranie, a następnie stopniowe rozmieszczanie ich w różnych rejonach świata.
Drugim krajem, który przyjął polskich uchodźców były Indie. W latach 1942-1948 istniało tu kilka osiedli (tymczasowych i stałych) przeznaczonych dla obywateli polskich, którzy opuścili ZSRR. Trzy z nich znajdują się obecnie na terenie Pakistanu w pobliżu Karaczi. W lutym 2014 r. postanowiłem odwiedzić te z nich, które położone są w granicach dzisiejszych Indii.
Balachadi – miasteczko polskich dzieci
Ludność polska docierała do Indii dwoma drogami: lądową i morską. Jako pierwsze dotarły do Indii polskie sieroty i półsieroty w konwoju kilkunastu ciężarówek zorganizowanym przez Konsulat Generalny RP w Bombaju. Takich ekspedycji ratunkowych do Aszchabadu w radzieckim Turkmenistanie zorganizowano trzy, bowiem polskim sierotom w raju Stalina groziła śmierć z głodu i chorób. Bazą do poszukiwań był Aszchabad, dokąd dowożono dzieci znalezione na ulicach, dworcach, domach dziecka, miejscach zesłania czy radzieckich sierocińcach dla polskich dzieci (a często właściwie trupiarniach, w których bez należytej opieki dzieci masowo umierały). W działaniach tych brała udział Hanka Ordonówna oraz jej mąż hrabia Michał Tyszkiewicz, którzy w 1941 r. zostali aresztowani w Wilnie i zesłani w głąb ZSRR.
Dzięki trzem ekspedycjom zdołano uratować kilkaset dzieci. Pierwsza grupa dotarła do Bombaju w połowie kwietnia 1942 r. Początkowo umieszczono dzieci w miejscowości Bandra (obecnie dzielnica Bombaju), skąd po kilku miesiącach zostały przeniesiono do specjalnie w tym celu wybudowanego osiedla w Balachadi koło Jamnagaru w obecnym stanie Gudżarat. Ogromną rolę odegrał tu maharadża Jam Saheb, którego sympatia do Polski zaowocowała przygarnięciem dzieci do swojego księstwa i roztoczeniem nad nimi stałej opieki.
Pobyt w Balachadi pozwolił dzieciom na powrót do zdrowia i zaleczenie ran psychicznych po drastycznych przeżyciach w ZSRR. Zorganizowane w osiedlu szkolnictwo, harcerstwo, zajęcia sportowe, rozwinięte życie kulturalne i religijne, liczne udomowione zwierzęta zapewniające dzieciom dużo radości, jak również atmosfera przyjaźni, poczucie bezpieczeństwa i opieki władz polskich sprawiły, że pobyt w Balachadi wspominany jest z rozrzewnieniem i wdzięcznością.
Obecnie po zabudowaniach osiedla nie pozostało żadnego śladu. Kilka lat temu zmarli również ostatni Hindusi, którzy w nim pracowali. Niemniej jednak pamięć o miasteczku polskich dzieci jest nadal żywa wśród mieszkańców pobliskiej wsi Balachadi oraz szkoły, która została wybudowana na obrzeżach dawnego polskiego osiedla. W latach 90. XX wieku byli mieszkańcy osiedla wybudowali przed głównym budynkiem szkoły pomnik upamiętniający pobyt polskich dzieci. Informacje o Polakach w Balachadi zostały włączone do programu szkolnego oraz upamiętnione stałą wystawą na szkolnym korytarzu. Osiedle zostało zlikwidowane 1 listopada 1946 r., a jej końcowym etapem było przeniesienie dzieci do największego polskiego osiedla w Indiach -Valivade w pobliżu miasta Kolhapur.
Valivade – centrum polskiego życia uchodźczego w Indiach
Decyzję o lokalizacji osiedla dla polskich tułaczy poprzedzono dokładnym przeglądem terenów nadających się do tego celu ze względów klimatycznych i zdrowotnych. Zaletą lokalizacji osiedla była również urodzajność gleby, która nadawała się pod uprawy owoców i warzyw. Osiedle położone było w odległości ok. czterystu osiemdziesięciu kilometrów na południe od Bombaju i ok. stu sześćdziesięciu kilometrów od wybrzeży Morza Arabskiego, na wysokości 700 m n.p.m.
Wśród mieszkańców Valivade zdecydowaną większość stanowiły samotne kobiety z dziećmi bądź same dzieci. Mimo to wykazano się niezwykłą kreatywnością bardzo szybko organizując aparat administracyjny osiedla, straż ogniową, Obywatelską Straż Bezpieczeństwa, zakład wychowawczy dla samotnych dzieci, szpital, pocztę, liczne przedszkola, szkoły powszechne, gimnazja i licea oraz bardzo liczne kursy dokształcające. Działały drużyny sportowe, wybudowano i wyposażono duży kościół, posadzono tysiące drzew i krzewów oraz zbudowano liczne boiska sportowe. Osiedle uważano za jedno z najlepiej zorganizowanych i dynamicznych polskich ośrodków uchodźczych w świecie.
Po największym polskim osiedlu w Indiach zamieszkałym przez około pięć tysięcy osób pozostały jedynie ślady w postaci ruin jednej ze szkół powszechnych, przedszkola, przebudowanych dawnych osiedlowych bloków mieszkalnych czy dawnego kościoła. Dzięki uprzejmości i zainteresowaniu kilku mieszkańców udało mi się odnaleźć większość istniejących jeszcze śladów pobytu naszych rodaków. Pozwolono mi również zobaczyć wnętrze dawnego osiedlowego mieszkania, które pomimo przebudowany zostało w dużej części nienaruszone.
Tylko pobliska rzeka Panchganga, z którą wiążą się liczne przygody polskich dzieci, płynie nadal niezmieniona, leniwym rytmem na obrzeżach osiedla. Teren po byłym osiedlu polskich uchodźców w Valivade został zasiedlony przez Hindusów uciekających z terenów dzisiejszego Pakistanu. Obecnie obszar ten jest zaniedbany i zaśmiecony. A szkoda, bo polska ludność dbała o osiedle zostawiając je czyste, zadrzewione i wzorowo utrzymane. Prześcigano się w próbach upiększenia domów organizując w tym celu liczne konkursy.
O dawnym osiedlu przypomina jeszcze nazwa stacji kolejowej, na której widnieje napis Valivade. To przy tym napisie obowiązkowo fotografują się powracający tu w sentymentalnej podróży dawni jego mieszkańcy. Odwiedzając teren byłego polskiego osiedla trzeba wziąć pod uwagę fakt, że obecnie nazywa się Gandhinagar, a Valivade to nazwa pobliskiej hinduskiej wioski niemającej nic wspólnego z polskim miasteczkiem.
Osiedle istniało do początków 1948 r. zapewniając mieszkańcom kilka lat spokoju, stabilności życiowej, powrotu do zdrowia, a dzieciom spokojny rozwój, naukę i wzrastanie w polskości.
W sąsiadującym z byłym polskim osiedlem mieście Kolhapur znajduje się cmentarz chrześcijański, na którym pochowano w dwóch kwaterach, kilkudziesięciu Polaków. Obecnie zdecydowaną większość terenu cmentarza zajmują nagrobki miejscowych chrześcijan. Kwatery zajmowane przez zmarłych Polaków są zaniedbane i w części zaśmiecone. Do tego na miejscu polskich grobów chowane są następne osoby.
W trakcie rekonesansu naliczyłem jedynie kilka nagrobków, na których można odczytać nazwiska. Pozostałe polskie nagrobki są w tak złym stanie, że można jedynie odnaleźć ich zarysy. Na polecenie polskich władz zbudowano w latach 80. XX wieku pomnik z tablicą zawierającą nazwiska wszystkich pochowanych tu mieszkańców osiedla Valivade. Pomnik jest obecnie popękany, a nazwiska na tablicy są trudne do odczytania.
Ponadto w Kolhapur, członkowie Koła Polaków z Indii ufundowali Pomnik Wdzięczności upamiętniający ich pobyt w Valivade. Przy pomniku tym odbywają się uroczystości podczas oficjalnych wizyt polskich delegacji. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce tuż po moim pobycie na początku marca 2014 r., w którym uczestniczyło liczne grono byłych mieszkańców osiedla i przedstawiciele władz polskich.
Panchgani
Kolejnym ośrodkiem, w którym przebywała stale niewielka grupa Polaków była miejscowość sanatoryjna – Panchgani, położona trzysta kilometrów od Bombaju w górach Sahyadri, na wysokości blisko 1400 m n.p.m.
Zalety zdrowotne miejscowości zostały odkryte przez Brytyjczyków w połowie XIX wieku przyczyniając się w krótkim okresie do jej rozkwitu. Klimat górski zapewniał dobre warunki do leczenia chorób płucnych, na które cierpiało również wielu mieszkańców polskich osiedli z Balachadi i Valivade. Oprócz domów budowach głównie przez zamożnych Brytyjczyków w celu przeczekania najgorętszych miesięcy oraz sanatoriów, wybudowano tu również kilka elitarnych szkół z internatem.
Stosunkowo niedalekie położenie uzdrowiska od polskiego osiedla Valivade zdecydowało o utworzeniu w sierpniu 1943 r. w Panchgani Ośrodka Opieki Społecznej, do którego kierowano osoby z chorobami płuc oraz dzieci słabego zdrowia. Stosowano tu oprócz standardowego leczenia sanatoryjnego – leczenie klimatyczne, które miało korzystny wpływ na osoby, które przeszły cały etap kuracyjny oraz wobec dzieci o słabym zdrowiu dla wzmocnienia ich układu odpornościowego. Do ośrodka przybywali również dorośli, którzy w zdrowszym górskim klimacie chcieli odpocząć i nabrać sił przed powrotem do upalnej indyjskiej rzeczywistości.
Od samego początku starano się w Panchgani stworzyć zwarty ośrodek polski, który umożliwiłby planowane działania wobec przebywającej tu ludności polskiej, zwłaszcza dzieci. W tym celu wydzierżawiono kilka willi, utworzono polską administrację oraz starano się zorganizować dzieciom nauczanie szkolne, a dorosłym i młodzieży zapewnić rozrywkę. Nie stworzono odrębnego polskiego sanatorium przeciwgruźliczego, ale skorzystano z już istniejącego – Bel-Air. Utworzono w nim jednak polską kuchnię dla lepszego dożywiania i samopoczucia chorych, oraz starano się stworzyć możliwie najlepsze warunki towarzyskie organizując świetlicę oraz dostarczając prasę i książki.
Niewielka miejscowość Panchgani jest łatwa do zwiedzania. Wszystkie budynki związane z pobytem Polaków nadal istnieją. W Konwencie św. Józefa, w którym uczyła się spora grupa polskich dziewcząt nadal można oglądać tablicę pamiątkową, którą w wyrazie wdzięczności ufundowały polskie władze jeszcze w 1945 r.
Przeżycia w ZSRR spowodowały, że zaledwie kilkaset osób zdecydowało się na powrót do kraju. Wielu z nich było później szykanowanych z powodu opuszczenia ZSRR z armią gen. Andersa. Najczęściej starano się ukrywać ten fakt, by nie narażać się na nieprzyjemności, problemy z uzyskaniem pracy czy kłopoty w szkole. Większość dawnych mieszkańców Valivade osiedliła się w Wielkiej Brytanii skąd część udała się w dalszą podróż do miejsc osiedlenia w Kanadzie, USA, Australii lub innych krajach świata.
Z Maduraju do Delhi
Podczas mojej podróży przez Indie nie ograniczałem się jedynie do odnajdywania polskich śladów, ale starałem się dotrzeć również do tych miejsc, których dotychczas nie odwiedziłem. I tak niezatarte wrażenie wywarła na mnie przepiękna świątynia hinduistyczna w Maduraju, z pogrążonymi w głębokiej modlitwie pielgrzymami błogosławionymi przez ubranego w bogate stroje żywego słonia. Zresztą widok słonia błogosławiącego poprzez dotknięcie trąbą głowy (oczywiście pod warunkiem datku w papierowym nominale) wielokrotnie obserwowałem w czasie tej podróży w różnych zakątkach Indii.
Niesamowite przeżycia dostarcza również rejs łodzią po rozlewiskach Kerali, podczas którego możemy obserwować codzienne życie mieszkańców i rozkoszować się egzotyczną przyrodą. Kerala jest stanem przodującym w Indiach pod względem tempa zwalczania analfabetyzmu, długości życia i opieki zdrowotnej. Do tego jest stanem, w którym nie ma tak dużej ilości śmieci, jak w pozostałej części Indii. W Kerali bardzo silna jest partia komunistyczna i stan ten był pierwszym, w którym partia ta zwyciężyła w lokalnych wyborach. Około 25% mieszkańców stanu to chrześcijanie. Stąd podróżując po tych terenach widzimy często kościoły, kapliczki oraz inne symbole chrześcijańskie, jak również liczne czerwone flagi z sierpem i młotem.
Za to informatyczna stolica Indii – Bengalore nie nastraja optymistycznie. Spodziewałem się miasta nowoczesnego i czystego, a zastałem typowy indyjski rozgardiasz. Nieliczne świątynie i zabytki nie zmazały złego wrażenia.
Kolejnym przystankiem była średniowieczna stolica jednego z południowo-indyjskich państw leżąca w pobliżu dzisiejszego miasteczka Hampi. Miasto zostało zniszczone w XVI w. w wyniku najazdu muzułmanów pozostawiając liczne zabytki rozsiane na terenie dziesiątków hektarów, które najlepiej zwiedzać wynajętą na kilka godzin motorikszą.
W rzadko odwiedzanym stanie Gudżarat jest kilka ciekawych miejsc, do których należy zaliczyć Politanę z dwoma wzgórzami, na zboczach, których wybudowano setki dżynijskich świątyń. Święte miasto Dwarka w pobliżu, którego urodził się Mahatma Gandhi oraz była portugalska kolonia Diu.
Moją podróż uzupełniłem pobytem w uroczym Udajpurze i zatłoczonym Delhi.
Informacje praktyczne:
- Podróż odbyła się w styczniu i lutym 2014 r. W trakcie miesięcznej eskapady zwiedziłem Kijów wraz z Euromajdanem, Sri Lankę oraz wybrane miejsca w Indiach od Maduraju po Delhi. Całkowite koszty miesięcznej podróży zamknęły się kwotą 3 tys. zł.
- Bilet lotniczy na trasie Kijów-Dubaj-Colombo, Delhi-Dubaj-Kijów kosztował 1300 zł, a bilet lotniczy z Colombo do Maduraju 230 zł (Jet Airways).
- Z Rzeszowa do Kijowa można dotrzeć w wersji przesiadkowej za około 50 zł (10 zł pociąg osobowy do Przemyśla, 2 zł bus do granicy, z granicy autobus pod sam dworzec kolejowy we Lwowie za około 10 zł oraz pociąg do Kijowa za 30 zł). Bilety kolejowe można nabyć za pośrednictwem strony internetowej ukraińskich kolei (www.uz.gov.ua).
- Noclegi w tanich hostelach na Sri Lance, od której zacząłem tę podróż, to wydatek około 20-30 zł od osoby, a w Indiach 10-30 zł.
- Wiza do Indii (około 240 zł) będzie od października 2014 r. wydawana turystom na lotnisku po wcześniejszym złożeniu wniosku i opłacie za pośrednictwem aplikacji on-line. Elektroniczne wizy zostaną przyznane w ciągu 3-5 dni. Wizy zostaną udostępnione do odbioru w dniu przyjazdu na każdym międzynarodowym indyjskim lotnisku.
- Wizę na Sri Lankę (30 dol.) można uzyskać poprzez opłatę dokonaną przez Internet (na stronie www.eta.gov.lk) i zgłoszenie tego faktu na lotnisku.
- Koszty biletów lotniczych, wiz oraz dojazdu do/z Kijowa zamknęły się kwotą około 2 tys. zł. Koszty pobytu na miejscu to około 1 tys. zł.
Komentarze: (1)
Ankush Chougule Jain 28 czerwca 2015 o 20:06
Great, i belongs to valivade India where my granny seen this era of polish camp
Odpowiedz