Celem podróży po chrześcijańskich krajach południowego Kaukazu było zapoznanie się z warunkami życia po przeszło dwudziestu latach niepodległego bytu oraz z ich potencjałem turystycznym. Wyprawa odbyła się w kwietniu 2013 r.

Obok surowych pejzaży armeńskich gór, pięknego miasta Batumi czy licznych i starych monasterów w pamięci pozostał mi obraz biedy. Rozpad ZSRR spowodował na Zakaukaziu liczne tarcia, wojny i znacznie dotkliwsze perturbacje gospodarcze. Jak podaje Wojciech Jagielski w opisującej ten region książce Dobre miejsce do umierania rozpad ZSRR najgorzej zniosła Armenia pozostając przez pięć lat w całkowitej blokadzie. Nie było prądu, bo całą energię sprowadzano ze skonfliktowanego Azerbejdżanu, oraz gazu blokowanego przez Azerów. Nie działały fabryki. Przetrwanie tego okresu mieszkańcy zawdzięczają w dużej mierze znanej w świecie zaradności, gospodarności i solidarności.

Gruzińskie Batumi

Batumi. (Fot. Andrzej Juda)

W pamięci utkwił mi zwłaszcza obraz zdewastowanego miasteczka Sewan z zakopconymi, odrapanymi blokami, dziurawymi drogami i zniszczoną infrastrukturą. Biedne są również gruzińskie czy ormiańskie wsie. W Górskim Karabachu czy Osetii Południowej wrażenie rozkładu potęgują liczne ruiny byłych azerskich lub gruzińskich domostw.

Uczta w Armenii

Ormiańska biesiada. (Fot. Andrzej Juda)

* * * * *

Problemy polityczne i gospodarcze wpłynęły negatywnie na demografię regionu. Poprzez masową emigrację drastycznie obniżyła się liczba jego mieszkańców. Proces ten dotknął w największym stopniu Armenię, kraj otoczony nieprzyjaznymi państwami.

W zasadzie kontakt ze światem Armenia zawdzięcza Gruzji, skąd dostarczanych jest większość towarów. Azerbejdżan i wspomagająca ją Turcja zawsze pragnęły wspólnej granicy, którą rozdziela wąski pas południowej Armenii. Stosunki ormiańko-azerskie skutecznie zatruła wojna o Górski Karabach. Szyicki Iran również nie należy do państw życzliwych Ormianom. Armenii pozostaje jak zawsze szukanie oparcia w Moskwie. W pociągu z Tbilisi poznałem młodego Ormianina dumnie pokazującego paszport umożliwiający bezwizowe podróżowanie do Rosji, do której wyjechało większość jego kolegów. Tam zarabiają wystarczająco dużo, by utrzymać rodziny i wspomóc tych, którzy zostali w Armenii.

Zapaść demograficzną widać zwłaszcza na prowincji. Trójka dorosłych dzieci Gago – mieszkańca małej wioski Tatew w południowej Armenii wyemigrowała na stałe do Rosji, a czwarte przeniosło się do Turcji. Nie zamierzają wracać do kraju, w którym nie ma pracy. Gago należy do bardziej przedsiębiorczych osób w wiosce zapewniając noclegi turystom z całego świata. Wspominając dawne czasy zauważył, że w okresie swojej młodości w miejscowej szkole organizowano dwa oddziały pierwszych klas, a teraz do pierwszej klasy zgłosiło się jedynie dwoje dzieci. Takich osób, których wszystkie dzieci wyjechały do Rosji lub Turcji poznałem wielu.

Polecamy: Migawki z Gruzji

W tejże miejscowości spotkałem mężczyznę, który każdej niedzieli pokonywał siedem kilometrów pieszo, tylko po to, by popatrzeć na turystów przybywających do monasteru Tatew. Z kilkuset osób zamieszkujących wieś pozostało obecnie kilkudziesięciu starszych mieszkańców. Czekając na autostop spędziłem z nim ponad godzinę, podczas, której nie przejechał żaden samochód, przeszło dwóch mieszkańców i nie pojawił się żaden turysta. Gdy wreszcie postanowiłem wyruszyć w dalszą drogę, żegnał mnie z wyrzutem, zawiedziony krótką rozmową.

Krajobraz Armenii

Południowa Armenia. Okolice monasteru Tatew. (Fot. Andrzej Juda)

Mieszkańcy krajów południowego Kaukazu emigrują również do Polski. W małym sklepiku przy dworcu kolejowym w Erewanie poznałem Arka – Ormianina, posługującego się językiem polskim. Używanie polskiego sprawiało mu wyraźną radość, ale i pewien wysiłek. Zadowolenie było wynikiem spotkania „krajana” i wspomnień z dostatniego życia w Polsce, a wysiłek powodowało przypominanie sobie nieużywanych od wielu lat polskich słów. Dzięki zdobytym w Polsce umiejętnościom utrzymuje się z napraw komputerów i telefonów. Poznałem również jego żonę – Aruszę pochodzącą z mniejszości asyryjskiej, urodzoną w Gruzji. Arusza zamieszkała w Armenii dopiero w okresie studiów. Dzięki temu zna biegle asyryjski, gruziński, ormiański, rosyjski, polski, oraz komunikatywnie niemiecki i angielski. Chciałaby zarabiać na tłumaczeniach, ale na razie zarabia na sprzątaniu bogatych mieszkań w Erewanie. Oboje mieszkali przez siedem lat w Polsce utrzymując się z handlu. Wynajmowali mieszkanie, wychowywali dwoje dzieci. Mieli mnóstwo przyjaciół czując się w Polsce jak w domu. Dla nich, a zwłaszcza ich dzieci, Polska była ojczyzną i byli jej wdzięczni. Starsze polskie małżeństwo, z którym się zaprzyjaźnili chciało zapisać im nawet swoje mieszkanie. Denuncjacja i wydalenie z Polski przekreśliło wszystko. Cały majątek przepadł, a oni musieli zaczynać wszystko od początku w Armenii. Nasz kraj i jego mieszkańców wspominają jednak z rozrzewnieniem.

* * * * *

Mojej pamięci z podróży do krajów południowego Kaukazu nie zdominowały wyłącznie obrazy biedy. Na szczególną uwagę zasługuje Batumi, w którym koncentruje się życie gospodarcze Gruzji. Jest ładne, zasobne i czyste.

Zachwycić może chociażby wielokilometrowa, szeroka promenada, obsadzona rzędem palm. Na jej końcu w południowej części miasta znajduje się aleja Marii i Lecha Kaczyńskich, których imieniem nazwano ulice w wielu gruzińskich miastach. Ten świetnie utrzymany pas nadbrzeża z licznymi parkami, placami zabaw, nowymi lub wznoszonymi dopiero budynkami, restauracjami prezentuje się okazale. Do tego widać dbałość władz miasta o bezpieczeństwo turystów. Wzdłuż całej promenady zlokalizowane są liczne punkty, w których całymi dniami przebywają stróże porządku. Byłem zachwycony przestrzenią, otoczeniem i światłem. Przypominało mi to trochę kalifornijskie wybrzeże.

W starej części miasta przeważa klimatyczna dawna zabudowa. Niedaleko portu zlokalizowano kilka nowoczesnych, ciekawych architektonicznie budynków, które nadają miastu dynamicznego oblicza. Interesujące są również okolice Batumi, jak chociażby położony na obrzeżach park botaniczny z florą typową dla Azji Południowo-Wschodniej. Jest to możliwe dzięki ciepłemu i wilgotnemu klimatowi. W okolicach miasta uprawiano również herbatę, która zaopatrywała w znacznej części potrzeby imperium rosyjskiego i radzieckiego. Obecnie uprawy herbaty są nieopłacalne, a przez to zaniedbane.

Podróż przez Gruzję - Tibilisi

Stare miasto w Tbilisi. (Fot. Andrzej Juda)

Oprócz Batumi na uwagę zasługuje również Tbilisi. Stare miasto w stolicy można podzielić na dwie części z zależności od stanu zabudowy. Ta położona w okolicach pałacu prezydenckiego jest bardzo zdewastowana. Za to po drugiej stronie rzeki, zwłaszcza wokół katedry widać postępy w jej rewitalizacji. Ta część starego miasta począwszy od łaźni, znanych w tym miejscu od 1500 lat i imponującego klifowego zakola rzeki, aż do Placu Republiki warta jest zobaczenia.

Region ten przecina główna ulica miasta – Rustaweli, przy której zlokalizowane są najważniejsze instytucje państwowe. Tutaj odbywają się manifestacje i tu kształtuje się najnowsza historia Gruzji. Spacerowałem po Rustaweli 9 kwietnia – w dzień święta niepodległości. Przed budynkiem parlamentu natknąłem się na podniecony tłum wymachujący flagami. Cały plac zasłany był kwiatami, a przed niewielkim pomnikiem, przed którym siedział weteran walk z Abchazji zapalono tysiące świec.

Miasto Gori, w którym niestety w dalszym ciągu czci się największego zbrodniarza XX wieku, wciąż przyciąga turystów. Główną „atrakcją” miasta jest muzeum Stalina przy ulicy Stalina. Przed muzeum stoi pomnik zbrodniarza, dom, w którym się urodził i pociąg, którym podróżował będąc głową państwa.

Niedaleko Gori jest skalne miasto Uscypliche z I w. n. e. Warto zobaczyć jego pozostałości, do których prowadzi droga prowadząca wzdłuż bardzo ciekawych formacji skalnych. Ze skalnego miast roztacza się rozległa panorama okolicy. Krótki wypad do Uscypliche pozwala zapoznać się z warunkami życia w pobliskiej wiosce i wyrobić sobie zdanie na temat trudnych warunków życia na gruzińskiej prowincji.

* * * * *

Stare miasto w Erewanie różni się zasadniczo od stolicy Gruzji. W całości przebudowane na początku XX wieku zyskało nowoczesny charakter. Będąc w Erewanie warto wstąpić do położonego na wzgórzu muzeum zagłady upamiętniającego ludobójstwo Ormian w latach 1915-1918, dokonane we wschodniej Turcji. Kompleks składa się z dwóch części. Jedna jest bardziej widoczna stanowiąc ciekawie zaprojektowane mauzoleum, w którym płonie wieczny ogień. Natomiast muzeum ukazujące dowody zbrodni tureckiej zlokalizowane jest w pobliżu pod ziemią. Przedstawiane tam nieliczne zdjęcia tureckiego ludobójstwa są wstrząsające. Szkoda, że w naszym kraju nie stworzono muzeum ludobójstwa dokonanego przez zbrodniarzy ukraińskich, którym stawia się pomniki za wschodnią granicą. Czy trudna do wyobrażenia w swym bestialstwie rzeź około 150 tys. naszych rodaków nie zasługuje na pamięć?

Gruzini w Tibilisi świętują

Obchody dnia niepodległości przed budynkiem parlamentu w Tbilisi. (Fot. Andrzej Juda)

Państwa Zakaukazia należą również do jednego z najwcześniej zamieszkałych przez ludzi regionów świata. Tu krzyżowały się drogi z Afryki do Europy i Azji. Jedne z najstarszych świadectw bytności człowieka odkryto w całym regionie. Tu również istniały od najdawniejszych czasów organizmy państwowe. Na przedmieściach Erewanu, w jego południowej części, można oglądać pozostałości urartyjskiej fortecy – Erebuni, wybudowanej w 782 r. p.n.e. Ten rok przyjmuje się za datę powstania miasta. Stolica Armenii jest, więc starsza od Rzymu.

Ze szczytu, na którym wybudowano twierdzę roztacza się rozległy widok na miasto i otaczające góry. Ciekawy widok jest również z tzw. Kaskad położonych w centrum miasta. Jest to wzgórze, na które prowadzą szerokie schody, pod którymi zaprojektowano wejścia do sal muzealnych. Przy dobrej pogodzie możemy stamtąd oglądać świętą górę Ormian – Ararat, położoną obecnie tuż za granicą turecką.

Armenia jest pierwszym krajem na świecie, który w 301 r. przyjął chrześcijaństwo, jako religię państwową, a Gruzja przyjęła ją niedługo potem. Dlatego też kościoły z wczesnego średniowiecza są tu dość często spotykane. Do tych najbardziej wartościowych można zaliczyć monaster Chor Wirap w Armenii, z którego roztacza się widok na mały i duży Ararat. Jak głosi legenda na terenie przyszłego monasteru miało miejsce spotkanie apostołów św. Judy Tadeusza i Bartłomieja. W tym miejscu więziony był również przez wiele lat św. Grzegorz, któremu udało się przekonać ostatniego pogańskiego władcę do przyjęcia chrześcijaństwa. Do dzisiaj można zwiedzać loch, w którym święty był przetrzymywany.

Atrakcją jest również położenie monasteru na tle oddalonego o trzydzieści kilometrów Wielkiego i Małego Araratu przy różnicy wysokości przeszło czterech tysięcy metrów. Pomiędzy górą i monasterem rozciąga się region skąd pochodzą morele i brzoskwinie rozpropagowane w Europie przez Aleksandra Wielkiego.

Innym ważnym punktem religijnym w okolicach stolicy Armenii jest Eczmiadzyn, w którym rezyduje Katolikos pełniący rolę głowy Kościoła Ormiańskiego. Do najważniejszych obiektów należy tu Katedra będąca najstarszą świątynią w Armenii. Została wybudowana w latach 301-303 przez św. Grzegorza.

Ruiny świątyni w Garni - zdjęcia z Gruzji

Rzymska świątynia Garni niedaleko Erewanu. (Fot. Andrzej Juda)

W zasięgu krótkich kilkugodzinnych wycieczek ze stolicy Armenii można pojechać m.in. nad jezioro Sewan, do rzymskiej świątyni Garni czy monasteru Gegard. Położone na wysokości dwóch tysięcy metrów jezioro Sewan należy do trzech wielkich jezior Armenii. Obecnie jedynie Sewan pozostaje w granicach państwa. Jezioro Van leży w Turcji, a Urmia w Iranie. Obecna Armenia zajmuje jedynie dziesiątą część terytorium, które niegdyś zajmowała granicząc z Morzem Czarnym, Śródziemnym i Kaspijskim. Rzymska świątynia Garni została odbudowana po trzęsieniu ziemi i prezentuje się okazale na tle okolicznej przyrody. Stamtąd niedaleko już do ciekawie położonego monasteru Gegard.

Dla miłośników pięknych pejzaży godnym polecenia jest wyjazd do południowej Armenii. Jest to ciekawy pod względem widokowym region wciśnięty pomiędzy trzy kraje. Osoby ceniące historię powinny zwiedzić w tym rejonie ormiański Stonehenge – Zoro Aster, położony kilometr od głównej drogi Erewan-Stepanakert. Jest to duży obszar pokryty pozostałościami kamiennych kręgów, menhirów mających około sześciu tysięcy lat. Położony jest na obszarze niezamieszkanym, otoczonym górami, z urzekającymi surowymi krajobrazami.

Z głównej drogi przecinającej omawiany obszar łatwo złapać autostop do podnóża najdłuższej kolejki linowej na świecie – Tatew Wings. Kolejką dotrzemy do jednego z najpopularniejszych budynków sakralnych w Armenii – monasteru Tatew.

* * * * *

Z południowej Armenii niedaleko do Górskiego Karabachu – państwa nieuznawanego przez żadne inne państwo na świecie. Obecnie zamieszkane jest wyłącznie przez Ormian, ale w latach 90. XX wieku niewiele brakowało, by region ten podzielił los Nachiczewanu, Wanu, Karsu czy Araratu obecnie niemal całkowicie pozbawionych ludności ormiańskiej. Azerowie napłynęli do Nachiczewanu i Karabachu dopiero po 1923 r., kiedy to bolszewicy chcąc przypodobać się Turkom przekazali ich ziemie Azerbejdżanowi. Turcy i Azerowie chcieli mieć wspólną granicę.

Pozostałości po azerskich zabudowaniach możemy obserwować w wielu miejscach Karabachu, jak choćby w mieście Szuszy, gdzie Azerowie po dokonanych na Ormianach pogromach stanowili większość mieszkańców. Stąd ostrzeliwano stolicę Karabachu – Stepanakert. Liczne ruiny azerskich domostw znajdują się na trasie do Tigranakertu, niewielkich pozostałości rzymskiego miasta z I wieku. Ten teren jest silnie zmilitaryzowany. Co chwilę mija się ormiańskie umocnienia, żołnierzy i przemykające wozy pancerne.

Na dziko przez Górski Karabach

Pomimo tak ciężkich doświadczeń i niedawnych zniszczeń wojennych Górski Karabach zaskakuje czystością i wszelkimi atrybutami niezależnego państwa. Ciekawa jest jego bardzo długa historia i walka o niepodległość. Na uwagę zasługuje stolica państwa Stepanakert, miasto Szusza, stare monastery, niewielkie wykopaliska z okresu rzymskiego oraz przyroda. Na pewno atrakcją samą w sobie jest pobyt w państwie, którego nie uznaje nikt na świecie. Tak naprawdę Górski Karabach istnieje dzięki pomocy Armenii, która nieoficjalnie wspiera to państwo. Pomimo ciągle napiętych stosunków z Azerbejdżanem i częstego widoku wojska czułem się tu bezpiecznie.

Górny Karabach - Szusza

Ruiny azerskich domostw w mieście Szusza w Górnym Karabachu. (Fot. Andrzej Juda)

* * * * *

W powszechnej świadomości region Kaukazu ciągle jawi się, jako niebezpieczny, zapalny na mapie świata. Górny Karabach, Abchazja, Osetia Południowa, napaść Rosji na Gruzję czy wojny i niepokoje na północnym Kaukazie skutecznie ograniczają liczbę odwiedzających. Przyczyną większości nieszczęść była i jest polityka ZSRR oraz jej spadkobierczyni mająca na celu skłócenie sąsiadów i przez to łatwiejsze kontrolowanie regionu. Dzisiejszej Rosji ciężko pogodzić się z utratą kontroli w tym rejonie świata, a zwłaszcza z prozachodnią polityką Gruzji. Siłę współczesnego państwa mierzy się gospodarką, dlatego jedną z szans dla regionu jest rozwój gospodarczy poprzez wykorzystanie olbrzymiego potencjału turystycznego.

Kołem zamachowym i magnesem przyciągającym turystów do regionu staje się Gruzja z pięknym miastem Batumi, różnorodnym klimatem, ciekawymi zabytkami, pięknymi górami. Choć bieda i problemy gospodarcze w regionie są nadal bardzo widoczne to śmiałe próby reformowania gruzińskiej gospodarki dają nadzieję na poprawę sytuacji.

Powoli ten region świata odkrywają również Polacy, których z roku na rok przyjeżdża coraz więcej. Dobre relacje polsko-gruzińskie, tanie linie lotnicze, brak wiz do Gruzji, Armenii oraz łatwa procedura otrzymania wizy do Górnego Karabachu zachęcają do podróży.

Nie bez znaczenia jest również kontekst kulturowy zbliżający nas mentalnie do mieszkańców tych ziem. Zarówno Armenia (a przez to i teren Górnego Karabachu) jak i Gruzja są państwami, w których chrześcijaństwo stało się oficjalną religią państwową najwcześniej na świecie. Po podboju muzułmańskim region stał się wyspą otoczoną morzem islamu. Równie złe położenie geopolityczne, co Polska powodowało liczne najazdy i zabory. I podobnie jak w Polsce kościół pełnił rolę przewodnią będąc nośnikiem narodowych tradycji po podbojach dokonanych przez sąsiednie mocarstwa.

Informacje praktyczne:

  • Dzięki tanim liniom lotniczym z Kijowa (Wizz Air) do Kutaisi w Gruzji dostałem się za 240 zł w dwie strony (na Ukrainie linie Wizz Air nie liczą dodatkowych opłat za duży plecak). Obecnie dobre połączenia są również z Katowic i Warszawy. Koszty dojazdu z Rzeszowa do Kijowa to około 50 zł w jedną stronę. Jest to jednak podróż łączona i najtańsza opcja dojazdu (pociąg osobowy, bus do granicy, przejście pieszo przez granicę, autobus do Lwowa i najtańsze miejsce w wagonie sypialnym do Kijowa). Całkowite koszty bardzo oszczędnej dwutygodniowej podróży zamknęły się kwotą 1100 zł.
  • Bus z lotniska w Kutaisi do Batumi – 10 lari.
  • Hostel Globus w Batumi – 25 lari lub 20 lari prywatnie. Policja nie robi problemu z darmowym rozbiciem namiotu na jedną noc w pobliżu plaży.
  • Nocny pociąg do Tbilisi – 15 lari (Batumi godz. 22.40 – Tbilisi 7 rano).
  • Tbilisi – na szybkie zwiedzanie miasta wystarczy poświęcić jeden dzień. Najlepiej poruszać się metrem. Zastawiamy 2 lari za pustą kartę i dokupujemy 1 lari, co starcza na dwa przejazdy. Oddając kartę zwracają nam 2 lari. Przede wszystkim zwiedzamy obszar od łaźni do Placu Republiki. W muzeum etnograficznym (większość obiektów jest w złym stanie) można oglądnąć średniowieczną wieżę mieszkalną. Mankamentem jest jej położenie na samym szczycie parku etnograficznego. Wejście do muzeum – 1 lari dla studentów. Do muzeum dojeżdża marszrutka nr 61 skąd po 1,5 km marszu pod górę docieramy do celu.
  • Gori – wejście do muzeum Stalina przy ulicy Stalina to koszt 10 dol. Przed muzeum umieszczono pomnik zbrodniarza, dom, w którym się urodził i pociąg, którym podróżował będąc głową państwa.
  • Niedaleko Gori jest skalne miasto Uscypliche. Choć pozostałości po mieście nie są imponujące to warto tu przyjechać ze względu na usytuowanie skalnego miasta, skąd rozciąga się rozległa panorama otaczającej miasto doliny, ciekawe pobliskie formacje skalne oraz możliwość podglądnięcia życia w typowej gruzińskiej wiosce, w której znajdziemy popiersie Stalina i prywatne muzeum z jego pamiątkami.
  • Nocny pociąg z Tbilisi do Erewanu – 29 lari (20.20 – 7 rano). Z Erewanu do Tbilisi pojedziemy najtaniej za 7650 dram (pociąg odjeżdża jedynie w dni parzyste).
  • Erewan – na szybkie zwiedzanie miasta wystarczy jeden dzień. Na nocleg polecam hostel Theatre oddalony 20 minut piechotą od dworca kolejowego przy głównej ulicy prowadzącej do centrum (cena 5000 lub 4500 dram w zależności od pokoju). Po mieście najlepiej poruszać się marszrutkami za 100 dram. Warto zobaczyć muzeum ludobójstwa, twierdzę Erebuni, Kaskady i centrum miasta. W pobliżu dworca kolejowego w budce z telefonami komórkowymi pracuje Ormianin posługujący się językiem polskim. Pomimo wydalenia z Polski zachował o nas dobre zdanie i możemy liczyć na jego bezinteresowną pomoc.
  • Chleb w Gruzji kosztuje około 0,70 lari, a w Armenii około 120 dram.
  • Tatew Wings – podróż kolejką w dwie strony 4 tys. dram (3 tys. w jedną). Kolejka dojeżdża do monasteru Tatew. Do monasteru można dotrzeć też w tradycyjny sposób jadąc autobusem (raz dziennie) z Goris.
  • Ormiański Stonehenge – Zoro Aster, położony kilometr od głównej drogi do Erywan-Stepanakert. By wysiąść w odpowiednim miejscu należy popytać współpasażerów busa. Jak powiedział mój wykształcony współpasażer – kierowcy busów nie mają pojęcia o tym miejscu, pomimo, że przejeżdżają tą trasą tysiące razy.
  • Świątynia Garni (dojazd ze stolicy za 350 dram). Położona na obrzeżach wioski rzymska świątynia prezentuje się okazale na tle okolicznej przyrody. Wstęp do świątyni 1 tys. dram.
  • Monastyr Gegard. Warto połączyć zwiedzanie monasteru z wcześniejszym odwiedzeniem rzymskiej świątyni Garni. Utrudnieniem jest dojazd spod świątyni do monasteru (około 10 km). Skorzystałem z opcji łączonej tj. autobus, autostop i własne nogi. W pobliżu otoczonego górami monasteru jest kilka pomieszczeń wykutych w skale oraz liczne chaczkary.
  • Jezioro Sewan – z autobusowego dworca północnego za 600 dram dostaniemy się do miasta Sewan, skąd za 100 dram dojedziemy do monasteru. Choć było to czasochłonne zdołałem w jeden dzień zwiedzić świątynię Garni, monaster Gegard oraz pojechać nad jezioro Sewan.
  • Monastyr Chor Wirap. Popularny ze względu na fantastyczny widok na Ararat. Autobusy wyjeżdżają z dworca położonego z tyłu dworca kolejowego. Nie dojeżdżają pod monaster, ale jadą dalej główną drogą. Należy wysiąść przy skręcie do monasteru i przejść około kilometra.
  • Eczmiadzyn – ormiański Watykan. Najważniejszym obiektem sakralnym jest tu katedra będąca najstarszą świątynią w Armenii. W jej pobliżu są liczne chaczkary.
  • Stepanakert – by wjechać do stolicy Górnego Karabachu należy wyrobić wizę. Jej koszt to 3 tys. dram, ale możemy ją zapłacić dopiero w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przy głównej ulicy miasta, o czym należy poinformować na granicy. Płacąc za wizę musimy powiedzieć w ministerstwie, co chcemy zobaczyć. Nie można jechać w wybrane przez nas rejony bez uzyskania pozwolenia. Najważniejsze instytucje znajdują się przy głównej ulicy miasta, w jej pobliżu lub na głównym placu. Nocleg w prywatnym domu to koszt około 5 tys. dram.
  • W pobliżu Stepanakertu można się wybrać do Tigranakertu, gdzie są niewielkie pozostałości rzymskiego miasta z I wieku n.e. Choć pozostałości rzymskie są skromne to atrakcją jest sama droga poprzecinana kiedyś na przemian miejscowościami zamieszkałymi przez Ormian i Azerów. W tym rejonie zaczęły się głównie rozruchy w czasie wojny o Górny Karabach. Po drodze widoczna są liczne ruiny azerskich domów, ormiańskie umocnienia, żołnierzy i przemykające wozy pancerne. Autobus do ciekawej wioski Wank odjeżdża jedynie o 9 rano. Do Szuszy jest wiele autobusów w ciągu dnia. Warto tam pojechać, by zobaczyć ruiny azerskich domów. Mieszkała tu duża społeczność azerska i stąd był w dużej mierze ostrzeliwany Stepanakert.

Andrzej Juda

Prawnik i historyk. Doktorant historii. Z zamiłowania podróżnik.

Komentarze: 2

Rafał 15 marca 2014 o 2:08

No to mam lekturę na jutro w pracy :)
Mam zamiar się wybrać w tym roku w region Kaukazu i własnie myślę nad Karabachem. Nie wiem tylko na ile rozwinie się ta paskudna sytuacja na Ukrainie i jak to się odbije na Kaukazie.

Odpowiedz

Marysia 14 marca 2016 o 15:02

Dzień dobry,

Zastanawiam się nad podobną podróżą – powiedz proszę ile czasu trzeba mniej więcej przeznaczyć na podobny plan?

Pozdrawiam,
Marysia

Odpowiedz