Gdybym miała opisać Kubańczyków jednym słowem, powiedziałabym – muzyka. Bo z nią przede wszystkim kojarzą mi się mieszkańcy tej niezwykłej wyspy. A żeby się o tym najlepiej przekonać, trzeba uciec na wschodni kraniec Kuby, do miasta wypełnionego muzyką po same brzegi, czyli do Santiago de Cuba.

Podróż z Hawany do Santiago de Cuba zajmuje kilkanaście godzin. W tym czasie autobus pokonuje prawie całą wyspę, zmieniając nie tylko krajobraz, ale przede wszystkim atmosferę.

Z dostojnej Hawany przenoszę się do miasta na luzie, wypełnionego dźwiękami najróżniejszych instrumentów i roztańczonymi ludźmi. W Santiago po prostu nie można nie zarazić się muzyczną atmosferą tego miasta. Na co drugiej ulicy muzycy dają kolejne popisy: grają i śpiewają, czasem też tańczą. Gdy znudzi się muzyka na żywo, zawsze znajdzie się jakiś uliczny sprzedawca z ustawionym na cały regulator odtwarzaczem, handlujący płytami salsy czy reggaeton.

Na Parque Cespedes, placu w centrum Santiago de Cuba, od samego rana grupa ulicznych grajków przygrywa przechodniom. W mgnieniu oka gromadzi się mała widownia, która wspólnie z muzykami śpiewa teksty piosenek. Wieczorem to miejsce zamienia się w scenę dla wielkiej orkiestry z dyrygentem, grającej na żywo dla mieszkańców. Ciężko jednak się skupić na samym koncercie, bo z oddali dobiega już inna melodia. Zaledwie parę metrów od placu znajduje się prawdopodobnie najbardziej muzykalna ulica na wyspie, Calle Heredia.

Miejscem, które szczyci się tutaj największą sławą, jest Casa De La Trova, najstarsza tego typu knajpka na całej wyspie, od rana do później nocy wypełniona radosnymi dźwiękami son – tradycyjnej muzyki kubańskiej. Nocą całe miejsce dosłownie pęka w szwach, trzeba odczekać dobrych kilkanaście minut w kolejce, żeby wejść do środka. Można być jednak pewnym, że zaraz po przekroczeniu progu, w ekspresowym tempie zostanie się wciągniętym do szalonego tańca.

Kluby i bary na ulicy Heredia nie cichną nawet za dnia, kiedy to muzycy przygotowują się do wieczornych występów. To właśnie z tych małych knajpek w Santiago wywodzą się najznakomitsi kubańscy artyści, w tym kilku członków najsłynniejszego zespołu – Buena Vista Social Club.

Podążając muzycznym szlakiem miasta nie można przegapić niewielkiego muzeum karnawału, bo to właśnie w Santiago de Cuba odbywa się największy karnawał w kraju i jeden z najbarwniejszych na całych Karaibach. Muzeum zgromadziło wiele interesujących eksponatów. Można tutaj zobaczyć tradycyjne instrumenty, barwne stroje czy stare plakaty reklamujące widowisko.

Bar w Santiago de Cuba

Kluby i bary Santiago nie cichną nawet za dnia. (Fot. Anna Kiełtyka)

Po drodze do muzeum wpadam do kilku urokliwych sklepików, gdzie również zastaje mnie muzyka. W starej księgarni właściciel już na wstępie oferuje mi szklaneczkę rumu, a potem daje głośniej radio i zaczyna krótki pokaz salsy. Bez małej rundki tańca nie obywa się również w CADECA – kubańskim banku. Obsługujący mnie mężczyzna, najpierw ubiera moje okulary i kapelusz, a potem porywa mnie do tańca na samym środku sali.

Oprócz doskonałej lekcji muzyki i tańca miasto oferuje również wiele ciekawych miejsc, gdzie można zapoznać się z burzliwą historią wyspy, a także… rumu. To tutaj znajduje się muzeum i fabryka słynnego na cały świat rumu Bacardi. Chociaż interes już dawno został przeniesiony na Bermudy, to w dalszym ciągu marka utożsamiana jest właśnie z Santiago de Cuba.

Warto również wybrać się na wycieczkę do pobliskiego fortu, który ochraniał miasto przed atakami piratów, a także przespacerować się po oddalonej od centrum mieszkalnej części miasta. Wprawdzie bardzo łatwo się tam zgubić w labiryncie małych uliczek, ale wtedy tak naprawdę wystarczy kierować się w stronę, z której dobiega muzyka, bo ona w Santiago de Cuba zawsze zaprowadzi nas w jakieś magiczne miejsce.

Anna Kiełtyka

Uwielbia być w drodze. Najchętniej nigdy by się nie zatrzymywała. Chociaż zawsze wyjeżdża sama, to w podróży najbardziej lubi poznawać nowych ludzi. Bloguje na annakieltyka.wordpress.com.

Komentarze: Bądź pierwsza/y