Wynająć Jezusa w Jerozolimie
Nazaret, Betlejem, Jerozolima, Droga Krzyżowa czy Golgota od dzieciństwa gościły w słowniku każdego, kto uczęszczał na katechezę. Lekcje religii nie wprowadzały jednak żadnej geograficznej wiedzy. Wskazanie palcem na mapie miejsca skąd pochodziły owe obcobrzmiące nazwy, graniczyło wówczas z cudem. W umyśle małego chłopca było to gdzieś bardzo daleko. Gdzieś, gdzie było ciepło, a zarazem bardzo biednie – wszyscy w końcu chodzili w starych łachmanach i porwanych szmatach.
Odkąd tylko wszelkie serwisy informacyjne zaczęły poświęcać czas temu, co dzieje się na świecie za żelazną kurtyną, nazwy takie jak Zachodni Brzeg Jordanu, Strefa Gazy, Palestyna czy Ściana Płaczu wryły się już na stałe w krajobraz nowych słów. W świadomości dorastającego wówczas umysłu były one jednak pojęciami zupełnie oderwanymi od siebie, powiewającymi na wietrze obojętnymi skojarzeniami, które nie tworzyły jakiejkolwiek całości. Wiązanie ich z kościelnymi wizualizacjami miejsca przyjścia na świat Jezusa wydawało się co najmniej niedorzeczne bądź absurdalne. Aż do czasu.
Na mapie świata jest wiele miejsc, które przyciągają uwagę swoją historią, kulturą bądź nowoczesnym bogactwem. Chyba nie ma takiego miasta na świecie – z aż tak zawiłą historią, na przestrzeni wieków wyrywanego i przekazywanego z rąk do rąk – jak Jerozolima. Jedna jedyna Jerozolima. Miasto, które ma w swojej historii zapisane tyle, ile nie ma niejedno całe państwo.
Pośród murów okalających Stare Miasto Jerozolimy, splatają się drogi wszystkich trzech wielkich religii: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Gdziekolwiek by się nie ruszyć, niemal każde miejsce w Jerozolimie, każde miasto w Izraelu zostało gdzieś wspomniane i opisane. Czy to w Biblii, czy w czasach Wojen Krzyżowych, okresie przed i po narodzeniu Państwa Izrael w 1948 roku. To państwo, które na wskroś przecina ziemia usłana symbolami, wspomnieniami tragicznych często wydarzeń i konfliktów.
Stare Miasto Jerozolimy jest otoczone czteroipółkilometrowym pasem murów obronnych z siedmioma bramami wjazdowymi. Istnieje jeszcze ósma brama – Brama Złota, dobrze widoczna ze Wzgórza Oliwnego. To przez nią do Jerozolimy wjechał Jezus Chrystus krótko przed swoją męką. Każdego roku Niedziela Palmowa w chrześcijaństwie obchodzona jest jako pamiątka tego wjazdu. W 1530 roku Brama Złota została jednak zamurowana przez władców osmańskich. W obawie – jak mówi przepowiednia i tradycja żydowska, że przez Bramę Złotą do Jerozolimy wjedzie Mesjasz, wyzwalając naród Izraela. A że kiedyś przeszedł przez nią Bóg, to w przyszłości jedynie władca przez nią przejść może. W średniowieczu przed Bramą Złotą modlili się Żydzi i pełniła taką samą rolę, jaką dziś pełni Ściana Płaczu.
W Dzielnicy Chrześcijańskiej, wśród plątaniny wąskich uliczek i straganów, znajduje się około czterdziestu świętych miejsc chrześcijaństwa. Z kolei przez gęsto zaludnioną i głośną Dzielnicę Muzułmańską, z labiryntem uliczek, straganów i kramów typowo hałaśliwych dla arabskiego Bliskiego Wschodu, przebiega droga Via Dolorosa. Najważniejszą jednak częścią Dzielnicy Muzułmańskiej jest Wzgórze Świątynne z Kopułą na Skale i meczetem Al-Aksa.
Przedzierając się uliczkami przez gąszcz dźwięków, ludzi i sprzedawców – wyrasta niespodzianie wielka Ściana Płaczu. To już jest Dzielnica Żydowska – najspokojniejsza i najbardziej zadbana dzielnica Starego Miasta, gdzie oprócz licznych synagog napotkać można właśnie ją – Ścianę Płaczu. Jeden z wielu nieprzemijających symboli Jerozolimy. Tę, która już setki razy w była i jest pokazywana w telewizyjnych dokumentach, reportażach i wiadomościach. Wielka, kamienno-piaskowa, z poupychanymi w każdej szczelinie karteczkami, wspierana przez modlące się osoby. Atmosfera jaka panuje wokół tego, świętego dla judaizmu miejsca, jest jedyna w swoim rodzaju. Pojawienie się przed Ścianą Płaczu to niewątpliwie jedno z ciekawszych i ważnych wydarzeń w życiu wszystkich, którzy to miejsce odwiedzają. Jednak, pomimo powagi jaka panuje w tym miejscu, nawet ci najbardziej ortodoksyjni Żydzi ulegają urokowi współczesnej cywilizacji. W końcu, po głębokim wymodleniu, wspięciu się na wyżyny duchowego uniesienia, ręka sięga automatycznie do kieszeni w poszukiwaniu smartphona. Ramie wyprostowane, cyk! Selfie! Tu byłem!

8. IZRAEL, Jerozolima. Nazwa Ściana Płaczu pochodzi od od żydowskiego święta opłakiwania zburzenia Świątyni Jerozolimskiej przez Rzymian. (Fot. Sebastian Placzek)

10. IZRAEL, Jerozolima. Ściana Płaczu to jedyny zachowany do dziś fragment Świątyni Jerozolimskiej. (Fot. Sebastian Placzek)
Jerozolima jest jak perła wśród miast, świecąca jak europejska Wenecja czy Valletta. Jerozolima to także przesadne, trącące lekką naiwnością i teatrem drogi krzyżowe wzdłuż Via Dolorosa. Co pół godziny ten sam spektakl – babcie, dziadkowie, modlitwy przy każdej stacji, no i wynajęty „Jezus”, który taszczy ten swój krzyż. Biała szata, korona cierniowa, oczywiście długie włosy, no i krzyż, mały bądź duży, do ciągnięcia lub niesienia przy pomocy innych – model z limitem kilometrów. Tylko na Via Dolorosa.
Ciekawsze od tego jest wjechanie do tego kraju z wiedzą, ile ta ziemia i naród Izraela ma za sobą negatywnych wydarzeń, a i pewnie jeszcze (niestety) wiele przed sobą…
Współczesna Jerozolima to także nowoczesna metropolia, rozciągająca się na zachód od Starego Miasta. Zarówno miasto, jak i cały kraj utożsamiają pojęcia tego, co nowoczesne, jak również tego, co pod pojęciem kultywowania tradycji należy nazywać. Błądząc wśród kolorowych straganów Jerozolimy, nie da się nie zauważyć T-shirtów Iron Dome (Żelazna Kopuła – izraelski system obronny) – aluzyjnie i beztrosko, nieco jakby ironicznie powiewających na wietrze, w kontekście nie tak odległego konfliktu z Hamasem ze Strefy Gazy. Konfliktu, który niestety co rusz odradza się, nie pozwalając zagoić się niedawnym ranom…
Komentarze: Bądź pierwsza/y